piątek, 11 maja 2012

Rozdział 36

Yuriko obudził się wczesnym rankiem. Ktoś musiał wcześniej odsłonić zasłony, bo wpadające przez okno ciepłe promienie słońca łaskotały go po twarzy. Przez chwilę czuł się szczęśliwy. Znowu był w domu, który pokochał od pierwszego wejrzenia. Tutaj doświadczył  bezpieczeństwa i miłości. Ich wspólna sypialnia. Tyle tutaj pięknych wspomnień. Jego ręce bezwiednie powędrowały dotykając pustych miejsc po obu jego bokach.- No właśnie, dlaczego jest sam?- I w tej chwili zamroczony jeszcze snem umysł chłopca, zaczął podsuwać mu tragiczne wydarzenia z poprzedniego dnia. Jęknął zrozpaczony i opadł z powrotem na poduszki. Już nie miał ochoty wstawać. Przed oczami stanęła mu czyjaś jasnowłosa twarz, która od kiedy tutaj zamieszkali budziła go pocałunkiem. –Mój piękny Ashalan, czy już nigdy go nie zobaczę? Jego rodzina na pewno o to zadba, dla nich jestem tylko nic nie wartą przybłędą, nie godną ręki ich syna. Zresztą on teraz uważa mnie za potwora i chyba ma rację. Brzydzi się mną. Eh, Yuriko przecież to nie pierwszy raz ktoś cię odtrąca. Co ty sobie myślałeś zakochując się w tym facecie? Mogłeś przewidzieć jego reakcję. Wiele razy już takie widziałeś. Kiedy dowiadywali się o twojej prawdziwej naturze zawsze cię odtrącali. Uciekali ze strachem i odrazą na twarzach.  Jedynie Kayl i Zerel pozostali mu wierni, ale jak długo? Czas szybko zagoi ich rany. Zapomną o mnie i zajmą się swoimi sprawami .Byłem dla nich tylko kłopotem i ciężarem. Jestem okropnym wybrykiem natury i nie ma powodu, abym żył dalej, ale tak bardzo boję się śmierci. Może to jest jednak wyjście? Przecież martwi chyba niczego nie czują? Przestają cierpieć, a moje serce boli tak bardzo jakby rozrywało się na kawałki.-Chłopiec nawet nie zauważył jak po jego bladej buzi zaczęły obficie płynąć łzy. Spojrzał na stojący obok łoża niewielki stoliczek. Leżał na nim ostry sztylet służący zazwyczaj do rozcinania kopert. Chwycił go drżącymi dłońmi i z całej siły przejechał po obu nadgarstkach. Trysnęła jasno czerwona krew zostawiając ślady na białej, jedwabnej pościeli. Płynęła wartkim strumieniem wzdłuż dłoni tworząc na podłodze dwie spore kałuże. Po chwili zrobiło mu się zimno, przed oczyma zaczęły mu latać czarne płatki.- Jestem taki słaby i tak bardzo chce mi się sapać. Zamknę na chwilę oczy. Może jak się obudzę, będę już w innym, lepszym świecie bez bólu i tego przytłaczającego, dławiącego moją duszę smutku? Jestem taki zmęczony i samotny…..
…………………………………………………………………………………………………………………………
Kayl poszedł do łóżka nad ranem. Większość nocy i poprzedniego dnia przesiedział przy swoim pogrążonym we śnie towarzyszu. Został wypędzony przez Lirael kiedy już zupełnie słaniał się na nogach ze zmęczenia i zmartwienia. Cały czas zastanawiał się jak przekaże radosną nowinę Yuriko. Tak bardzo chciał aby Ashlan był tutaj. Z nich dwóch on zawsze był o wiele wymowniejszy, na pewno wiedziałby jak przekazać wiadomość chłopcu. Poszedł do sypialni obok i całkowicie ubrany położył się na łóżku. Popadł w krótką, niespokojną drzemkę, z której obudziło go żałosne zawodzenie przerażonej Lirael. Zerwał się na równe nogi i pobiegł prosto do chłopca. To co zobaczył spowodowało, że nogi się pod nim ugięły. W pierwszej chwili myślał, że nie ma już czego ratować. Przyłożył głowę do piersi chłopca i z zaskoczeniem poczuł słaby płytki oddech. Był nieprzytomny, ale na szczęście żył.
- Przestań jęczeć- wrzasnął na Lirael- sprowadź natychmiast lekarza.-Tu przydało mu się ogromnie doświadczenie wyniesione z wielu bitew. Zdjął swoją koszulę drąc ją na pasy. Przewiązał nimi krwawiące nadgarstki chłopca tamując upływ krwi.
-Nie waż się mi tu umierać! Co ty zrobiłeś głuptasie? Gdybyś umarł ja odszedłbym razem z tobą. Nie umiałbym już bez ciebie żyć. Otwórz oczy kochanie. Nie pozwolę ci odejść, a tego białowłosego dupka przyciągnę tu za kudły, jak będzie trzeba. Tylko mnie nie zostawiaj -szeptał zrozpaczony mężczyzna. Nie upłynął nawet kwadrans jak w drzwiach pojawił się zaniepokojony lekarz.
- Odsuń się od niego, muszę go zbadać. Jak mogłeś go do cholery zostawić samego?! Widziałeś w jakim był stanie idioto! Podaj mi torbę, może uda mi się uratować całą trójkę- mężczyzna zaczął się żywo krzątać wokół chorego. Podłączył mu do ramienia jakieś niewielkie urządzonko.- To uzupełni krew. Wprowadzę go na kilka dni w śpiączkę, aby organizm spokojnie się zregenerował. Będziemy go odżywiać dożylnie i jak bogini da to się uda wszystkich uratować. Obawiam się tylko wpływu, jaki taki duży krwotok będzie miał na dzieci. To początki ciąży więc mogą powstać jakieś wady, ale tym będziemy martwić się później.
-Dziękuje doktorze Kim ,gdyby nie pan stracił bym całą trójkę. Jestem panu ogromnie wdzięczny- odezwał się po dłuższym czasie Kayl, odetchnąwszy z ulgą na widok coraz głębszych oddechów Yuriko. Wie, że sporo w tym mojej winy. Nie powinienem był odchodzić od łóżka.
-Już dobrze książę-lekarz położył mu na ramieniu dłoń w uspokajającym geście-Ja też zawaliłem mówiąc, że będzie spał kilka godzin. Nie wziąłem pod uwagę że chłopak po takim stresie będzie miał przyspieszony metabolizm. Człowiek całe życie się uczy chłopcze!
…………………………………………………………………………………………………………………………..
Upłynęły już dwa miesiące odkąd Ashlan rozstał się ze swoimi towarzyszami. Snuł się po korytarzach bez celu w dzień i w nocy. Nie mógł spać, jeść, ani skupić się nad niczym. Nic go nie interesowało, nic nie cieszyło. Czuł się pusty i kompletnie wyprany z wszelkich emocji. Kiedy tylko zamknął oczy jego umysł zaczynał odtwarzać koszmar, który po raz pierwszy miał dzień po powrocie do pałacu. Obudził się wtedy wcześnie rano drżąc na całym ciele. Widział morze krwi i pływającą po nim jedwabną, białą chustę. Coś było na niej wyhaftowane. Chociaż się z starał nie mógł sobie przypomnieć jak brzmiał napis. Wiedział tylko, że było to coś bardzo ważnego. Ta uporczywa myśl prześladowała go przez całe dnie. Stojąc przy oknie zobaczył jak rodzice chyłkiem wracają do zamku. -Co to znowu za tajemnice? Długie peleryny, kaptury, przed kim oni się ukrywają? Może przede mną? Ostatnio nie chcą mi nic mówić i traktują jak chorego.-Tknięty przeczuciem książę schował się za zasłoną. Nastawił uszy zaintrygowany zachowaniem cesarskiej pary.
- Kochanie zauważyłeś to samo co ja, czy to tylko mi się wydawało? Dobrze, że złożyliśmy im wizytę w Twierdzy, bo oni na pewno nic by nam nie powiedzieli- odezwała się władczyni bardzo zaniepokojonym tonem.
- Tak, myślę, że mamy poważny problem. Nie waż się niczego mówić synowi. Trudno będzie pozbyć się tego bękarta. Dobrze by było, aby chłopak umarł wraz z nim. Niestety siedzi on nigdzie nie wychodzi. Muszę zapytać magów, może oni wymyślą jakiś sposób.
-Oszalałeś, zrobiłbyś coś takiego swojemu dziecku?! Nie widzisz co się z nim dzieje? Jak się dowie to kompletnie się załamie! Wiesz coraz częściej ostatnio myślę, że to ty jesteś tym potworem o który mówił Ashlan. Nie pozwolę ci na to!
-Zamknij się kobieto, albo skończysz tak jak twoja babka. Znajdę ci jakąś przytulną wieżę na końcu świata, A wszystkim powiem, że książę tak bardzo się zmienił, bo tak bardzo się przejął twoją chorobą. Jak się dowiem, że pisnęłaś chodź słówko to popamiętasz-dorzucił, patrząc na żonę bezlitosnym wzrokiem. Ashlam patrząc na oddalających się rodziców głęboko się zamyślił.- Jak zwykle się kłócą, ale ojciec staje się coraz bardziej okrutny i zaborczy. O kim oni mówili? Czy możliwe, żeby negocjowali z Kaylem i Yuriko? Pewnie bali się jak zareaguje i dlatego mu nie powiedzieli. Czy oni aby nie planują ich zabić? Trzeba będzie im o tym powiedzieć. Najpierw jednak dowie się jakie dokładnie plany ma ojciec.
………………………………………………………………………………………………………………………..
I tak książę spędził kilka następnych dni rozsyłając zaufanych szpiegów, którzy śledzili każdy krok cesarza. Po tym czasie miał już pełny obraz sytuacji. Dowiedział się co wymyślił jego ojciec i bardzo się mu to nie spodobało. Będzie musiał udać się do twierdzy i wyjaśnić wszystko byłym towarzyszom. Nie są już razem, ale to nie znaczy, że pozwoli ich zamordować jakiemuś psychopacie, któremu wydaje się, że robi to dla dobra kraju. Przeniesie się na planetę teleportem jakim obdarowała go Lirael i pozostaje tylko mieć nadzieję, że go wpuszczą do środka. Wieczorem zamknął się w ukrytej komnacie, o której istnieniu wiedział tylko on i otworzył bramę. Wszedł w nią i znalazł się na znajomej skarpie, skąd widać było Twierdzę Szkarłatnego Mroku. Dotknął dłonią runów na starożytnym kamieniu, będących czymś w rodzaju współczesnego dzwonka do drzwi. Most opadł bezszelestnie pozwalając mu podążyć dalej. Ashlan szedł na uginających się pod nim nogach. Prawdę mówiąc bardzo bał się tego spotkania. Nie widzieli się już od tak długiego czasu. Miał nadzieję, że zachowa się odpowiednio i utrzyma swoje emocje na wodzy. Kiedy dotarł na miejsce wyszła mu na spotkanie nieznajoma służąca i bez słowa  zaprowadziła go do ogrodu. Pierwsze co zobaczył, to siedzącego  na wygodnym fotelu Kayla pogrążonego w jakiejś lekturze. Yuriko stał odwrócony tyłem do niego ubrany w obcisłe czarne bryczesy i białą, luźną koszulę.-Tak bardzo chciałby teraz zobaczyć jego śliczną buzię, ale przecież nie ma do tego żadnego prawa.-W tym momencie Kayl podniósł głowę, a na jego twarzy wykwitł ironiczny, zimny uśmieszek.
-No proszę, co sprowadza waszą wysokość w nasze skromne progi.  Może lepiej nie siadaj, bo możesz sobie wybrudzić ten elegancki mundurek i nasze plebejskie krzesła.
-Daj spokój Kayl, niech mówi z czym przyszedł i się wynosi-usłyszał chłodny głos Yuriko.
-Czy tak bardzo mnie nienawidzisz, że nawet nie chcesz na mnie spojrzeć?- Zapytał cicho Ashlan.
-Nie nienawidzę cię, po prostu nie mam ochoty patrzeć na osobę, która uważa mnie za jakąś bestię.
-Wiesz, trudno się rozmawia z czyimiś plecami-powiedział książę. Yuriko z wahaniem odwrócił się  i mężczyzna, aż wstrzymał oddech na widok jego pięknej, smutnej twarzy. Wypełnione bólem srebrne oczy patrzyły na niego pełne udręki.
-Niełatwo patrzeć na kogoś, komu się bezgranicznie ufało, a kto nas zostawił w najtrudniejszym  momencie. Najlepiej będzie jak szybko wyjdziesz. Co się stało, że przypomniałeś sobie o naszym istnieniu?- Ashlan stał jak skamieniały nie mogąc wymówić ani słowa. Wpatrywał się jak zaczarowany w lekko wydatny brzuszek chłopca. Błądził wzrokiem po jego smukłej sylwetce kompletnie wytrącony z równowagi. Otwierał i zamykał usta nie mogąc wydobyć głosu.







3 komentarze:

  1. Mam wielką nadzieję, że bardzo szybko dodasz kolejny rozdział, bo takie ogólnie opisane zdziwienie Ashlana mnie nie zadowala. Chociaż nie chce śmierci Yuriko. Mam nadzieję, że zaakceptuje też swoje przyszłe dzieci bo na prawdę żal mi diabelskiego aniołka takie przygnębionego i załamanego. Mam też nadzieję, że ich dzieciom nic nie stanie się przez podcięcie sobie żył przez chłopca. Pozdrawiam cię, życzę dużo zdrówka, dużo czasu na pisanie oraz weny giganta. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też zastanawiam sie nad przeniesieniem bloga, onet ostatnio wariuje i nie da sie w nim pracować. Rozdział ciekawy, przeczytałam go z przyjemnością. Jeśli chodzi o postaci, to chyba najbardziej upodobałam sobie Ashlana, za to nie przepadam za Kaylem. Wydaje mi się... Nierozgarnięty. Zapominasz o przecinkach i odstępach w dialogach, zaraz po myślikach. Przerwałaś w najgorszym mozliwym momencie, dlatego oczekuję, żę niegługo pojawi sie nowy rozdział. Ja nie proszę, ja wymagam. Życzę weny i pozdrawiam ;* Shadowed

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dla mnie Kayl to bohater i polubiłam go już dużo wcześniej. Niestety przez natłok wrażeń umknęło mi by o tym napisać. Rozdział zakończony w idealnym momencie, nakłania by dalej czytać... Ach, te emocje...

    OdpowiedzUsuń