sobota, 12 maja 2012

Rozdział 37


Ashlan w głowie miał kompletny chaos. Z wrażenia, aż oparł się o stojącą obok komodę. Książę korony nie powinien robić z siebie widowiska i zasłabnąć  z powodu targających nim emocji. Musi się opanować. Już wcześniej miał pewne podejrzenia, co do stanu Yuriko, ale to co zobaczył i tak zupełnie go zaskoczyło. Widać było, że ciąża jest zaawansowana, a chłopak ma do niego ogromny żal z powodu jego wcześniejszego zachowania. Nawet nie chciał spojrzeć w jego stronę. Książę miał ogromne kłopoty ze skupieniem myśli. Zdrowy rozsądek i zimna krew, z  której tak zawsze był dumny, odleciały gdzieś w siną dal.
- Czyje to dziecko?- zadał najgorsze i zarazem najgłupsze z możliwych pytań.Od razu też otrzymał gwałtowną odpowiedź. Chłopak poczerwieniał z gniewu, zamachnął się i strzelił mu w twarz z całej siły.
- Sam sobie zrobiłem, przecież jestem dziwolągiem! Już zapomniałeś draniu co robiliśmy przez kilka miesięcy?! – uderzył ponownie księcia w drugi policzek odbijając mu wszystkie pięć palców.- A może ty uważasz, że wziąłem sobie kochanka? To do ciebie podobne, myśleć o innych jak najgorzej!
- Ale Yuriko, ja tylko…
- Zamknij się zasmarkany arystokrato i wracaj do swojej złotej klatki. Nie potrzebuję cię do niczego. Sam sobie dam radę, a Kayl mi pomoże. On w przeciwieństwie do ciebie ma dobrą pamięć, wie co to lojalność i nie zapomniał z kim się bzykał przez ostatnie miesiące.
- Pozwól, że…
- Lepiej się wynoś, zanim stracę cierpliwość i cię zatłukę, bałwanie. Wiesz, że zabicie dla mnie kogoś to pestka, a ostatnio co noc śnię, jak przerabiam cię na krwawą miazgę- chłopiec nieznacznie się skrzywił i złapał za brzuch.
-Uspokój się, bardzo cię proszę, bo jeszcze zaszkodzisz dziecku- próbował załagodzić sytuację książę, patrząc z niepokojem na ból, malujący się na buzi chłopaka.
- Czym się przejmujesz, dla ciebie to nawet lepiej, że poronię. Będziesz miał bękartów z głowy – wyrzucił z siebie gorzkie i smutne słowa Yuriko.
- Przestań mi wkładać w usta wyrazy, których nie wypowiedziałem. Usiądź wreszcie, widać, że źle się czujesz – pobladły Ashlan, którego wypowiedź kochanka głęboko zraniła, nie mógł się jednak powstrzymać, wyciągnął dłoń i delikatnie dotknął brzuszka chłopca.
-Zabieraj łapy od moich maluszków, łajdaku! – rozgniewany Yuriko gwałtownie odtrącił jego rękę, nie zauważając, jak książę zmienił się na twarzy i zagryzł do krwi usta.
-Musimy poważnie porozmawiać, ale najpierw musisz się opanować. Wiem, że mnie teraz nienawidzisz, więc zrób to ze względu na dzieci – książę nie bacząc na protestującego chłopaka, wziął go na ręce i podążył z nim do sypialni. Obserwujący dotąd w milczeniu sytuację Kayl, otworzył przed nimi drzwi do pokoju.
-Yuriko, on ma rację, połóż się i odpocznij. Musicie wszystko sobie wyjaśnić, ale teraz, najważniejsze jest twoje zdrowie. Pamiętasz co powiedział lekarz? – mężczyzna skinął na Ashlana i wskazał głową na łóżko. – A co do ciebie, to nie myśl, że ci wybaczyłem. Odwróciłeś się nie tylko od niego, ale i ode mnie. Nie masz pojęcia co ja tu przeżyłem i nie było nikogo, kto by mi dał odrobinę wsparcia. Idź sobie, twój pokój nadal należy do ciebie. Spotkamy się wieczorem i omówimy nasze sprawy. I uważaj co mówisz do Yuriko, on jeszcze niedawno był na granicy życia i śmierci. Jak coś mu się stanie to znajdę sposób, by cię zabić własnymi rękami – chłodne, pogardliwe słowa Kayla uderzyły w Ashlana z całą swoją siłą. Wiedział już, że stracił na zawsze miejsce w sercu tego dumnego wojownika. Już nigdy nie będzie mógł szukać schronienia w jego objęciach. Powlókł się do swojej sypialni ze spuszczoną głową. Gdzieś zniknęła cała jego arogancja i wyniosłość. Usiadł na fotelu przed płonącym kominkiem i ukrył twarz w drżących dłoniach, skulił ramiona. Teraz, gdy jest sam, może pozwolić sobie na chwilę słabości. Po chwili, między palcami tego nieprzystępnego arystokraty zaczęły płynąć gorące łzy.- Co on teraz ma zrobić? Sytuacja jest bez wyjścia. Z jednej strony doprowadzony do ostateczności, wściekły cesarz, zdolny do każdej podłości. Z drugiej ciężarny Yuriko, z którego jak się właśnie okazało, egoistycznie nie potrafił zrezygnować. A przecież dla dobra chłopaka powinien to zrobić, inaczej jego szalony ojciec będzie ich ścigał do końca świata. Jak sprawić, aby mogli być razem nie narażając przy tym kochanka i maleństw?
…………………………………………………………………………………………
Tymczasem w pałacu, cesarz Sheridanu niespokojnie wyglądał przez okno. Było już bardzo późno, a oczekiwany człowiek nadal się nie pojawiał.- Co go mogło zatrzymać? Czyżby ktoś odkrył spisek? Byłem taki ostrożny, niemożliwe, aby ktoś się zorientował, co chcę zrobić!- denerwował się coraz bardziej. Nareszcie usłyszał na korytarzu energiczne kroki. Ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę wejść – rzucił niecierpliwie. Do pokoju wszedł zakapturzony, niski mężczyzna i bez słowa podał mu małe, ozdobione kryształami pudełeczko.
–Co to takiego? – zapytał cesarz zaciekawiony.
- Otwórz panie  i sam sprawdź. W tej bransolecie schowany jest niepozorny sztylecik. Wystarczy lekko nacisnąć, aby wysunąć ostrze. To nie jest zwyczajna broń. Jeśli przebijesz nią skórę swojego wroga, wbudowane w ostrze zaklęcie zmiesza się z jego krwią, umrze w ciągu kilku minut i nic nie zdoła go uratować. Jedyną wadą jest to, że musisz podejść bardzo blisko. Nie potrzeba wbijać go głęboko, wystarczy płytkie nakłucie. Mój mistrz przekazuje ci ten podarunek, jako podziękowanie za to, co dla nas zrobiłeś. Bądź pozdrowiony wasza wysokość – mężczyzna ukłonił się nisko i wyszedł, pozostawiając cesarza z nową zabawką. Loren usiadł i głęboko się zamyślił.-Teraz tylko wystarczy znaleźć jakiś pretekst, żeby zbliżyć się do chłopaka. Trzeba to będzie szybko zorganizować, zanim urodzi się bękart. Wtedy za jednym zamachem pozbędzie się obydwu kłopotów. Może udam, że przemyślałem sprawę i chcę się pogodzić? Wezwę tu tego bałwana Kayla na rozmowę i grzecznie umówię się na rodzinną, pojednawczą kolację. Jeśli wszystko dobrze zaplanuję, Yuriko nawet nie zorientuje się, kto go dźgnął.
…………………………………………………………………………………………
Zapadł zmierzch i Ashlan obudził się z niespokojnego, pełnego koszmarów snu. Dochodziła już ósma. Najwyższy czas udać się na kolację. Książę westchnął ciężko i stanął przed lustrem. Zaczął doprowadzać się do porządku. Ten nawyk był w nim głęboko zakorzeniony. Cokolwiek by się nie stało, następca tronu musi wyglądać idealnie. Z natury był pedantyczny i lubił wszystko co piękne. Niestety zaczerwienionych oczu i opuchniętych powiek nie da się ukryć. No cóż, najwyżej zwali wszystko na zmęczenie i przepracowanie. Uniósł dumnie głowę i ruszył do jadalni. Kayl i Yuriko już tam na niego czekali. Skinął im głową i usiadł za stołem.
-Może najpierw coś zjemy. Jak zaczniemy się kłócić podczas posiłku, to potem dostaniemy niestrawności, a Yuriko musi się dobrze odżywiać- odezwał się Kayl.
-W porządku, najpierw zjemy. Przestań grzebać tym widelcem w talerzu mały i tak widać, że nic jeszcze nie zjadłeś. Jak zaraz nie włożysz czegoś do buzi, to cię nakarmię na siłę i zapewniam, że Kayl mi w tym pomoże.
- Nie udawaj, że cię to obchodzi. Przez długi czas miałeś nas gdzieś, więc nie zgrywaj teraz zatroskanego tatuśka – chłopak pokazał mu język, jednocześnie posłusznie wkładając do buzi kawałek mięsa.
-Nie mam pojęcia jak ty do tej pory sobie radziłeś, on jest niemożliwy – westchnął bezradnie  Ashlan.
-Faktycznie było ciężko. Straszny z niego mały drań. Wszystko chce robić po swojemu i wcale na siebie nie uważa – przytaknął mu wojownik. Po zjedzonym posiłku, który trwał bardzo krótko z powodu kompletnego braku apetytu wszystkich uczestników, udali się do salonu. Yuriko usadowił się na kanapie, wyciągając przed siebie długie nogi. Ashlan chciał usiąść obok niego, ale chłopak osunął się na drugi koniec mebla, podkreślając tym samym, że nie chce mieć z nim nic wspólnego.
- Bardzo mnie nienawidzisz prawda? – zapytał cicho książę.
- Nie, wręcz przeciwnie, dbam tylko o twoje dobre samopoczucie. Nie chcę, abyś musiał się bezpośrednio stykać z takim plugastwem jak ja – odparł chłodno Yuriko- Jeszcze byś tu zwymiotował z obrzydzenia i pobrudził tą elegancką koszulę.
- Nie mam do ciebie siły, jak w twojej głowie powstają te dziwne teorie?
- O, nie bądź taki przewrotny! Czy to nie ty powiedziałeś, żebym się do ciebie więcej nie zbliżał? Ja tylko spełniam twoją prośbę.
-Byłem wtedy w szoku! Nigdy nie widziałem tylu martwych, zmasakrowanych ludzi. Nie jestem wojownikiem. Uczono mnie władać bronią, ale nigdy nie wziąłem udziału w żadnej bitwie. W dodatku ktoś, kogo miałem za delikatnego, bezbronnego chłopca okazał się prawdziwym demonem w walce. To wszystko zupełnie wytrąciło mnie z równowagi i powiedziałem o parę słów za dużo.
-To nie tłumaczy twojego zachowania później i długiego okresu milczenia. Nawet nie zainteresowałeś się, co tu się właściwie dzieje – Yuriko oskarżycielsko dźgnął go palcem w ramię.
- Dzieciaku, ja jestem w zupełnie innej sytuacji od was. Moja rodzina wywiera na mnie ogromną presję. Byłem wychowywany na następcę tronu, mój ojciec nie ma innych synów. On tak łatwo nie odpuści. Myślałem, że jak się będę trzymał od was z daleka, to cesarz przestanie w was widzieć wrogów. Nie miałem pojęcia o ciąży. Teraz, to zupełnie inna historia. Musimy wymyślić co robić dalej, bo przez przypadek dowiedziałem się co zamierza. Nie mam tylko pojęcia, w jaki sposób chce to osiągnąć.
- To będzie trudne – odezwał się Kayl – twój ojciec jest bardzo sprytny. O co chodzi Lirael? – zapytał wchodzącą do pokoju dziewczynę.
- Przybył posłaniec z pałacu z listem do ciebie – wręczyła mu zalakowaną cesarskim herbem kopertę.
- A to ci dopiero niespodzianka! – wojownik rozdarł kopertę i zaczął czytać.- Wiecie co to jest? To zaproszenie do zamku na spotkanie z cesarzem, w podobno bardzo ważnej sprawie. Twój ojciec Ashlanie nie traci czasu. Pewnie będzie mnie chciał przeciągnąć na swoją stronę. Warto tam pojechać i sprawdzić, o co chodzi temu łajdakowi.
-Lepiej nie ryzykuj! Przykro mi to mówić, ale on jest zdolny do każdej zbrodni!  Kayl to może być dla ciebie bardzo niebezpieczne, lepiej tu zostań i zajmij się Yuriko – powiedział zaniepokojony obrotem sprawy książę.- Ty nie znasz cesarza tak dobrze jak ja, a on ostatnio bardzo się zmienił.
-Nic mi nie zrobi, nie zaryzykuje wojny z Infernatem. To ty zostaniesz w twierdzy i przypilnujesz chłopca.
- Nie boisz się, że mogę go skrzywdzić. Nie mam przecież według was żadnych uczuć, więc co mi przeszkodzi porwać Yuriko i pozbyć się go po cichu? – odezwał się z goryczą w głosie Ashlan.
- Nie zgrywaj teraz cierpiętnika, sam sobie zasłużyłeś na takie traktowanie. Nie próbuj mną manipulować, zbyt dobrze cię znam i nigdy nie uwierzę w twoje zbrodnicze zamiary w stosunku do chłopaka. Odkąd tu wszedłeś nie odrywasz od niego wzroku, twoje ciało samo przesuwa się w jego kierunku, a ręce bezwiednie wyciągają się, aby go dotknąć. Cokolwiek byś nie powiedział, on nie jest ci obojętny. Nadal coś do niego czujesz.
- Bredzisz Kayl- odezwał się zimno Yuriko – ten zbudowany z lodu i pychy robot niczego nie czuje. Niech lepiej wraca do tatusia i poszuka sobie jakiegoś odpowiedniego kandydata, do płodzenia następnych pokoleń nadętych arystokratów. Nie chcę go więcej widzieć.
- Ty się lepiej zastanów czego chcesz mały. Ja byłbym za tym, aby się wyniósł na zawsze, ale wiem, że ty wcale tak nie myślisz. Przez wiele tygodni moczyłeś moje koszule łzami i wylewałeś swoje żale wprost do moich uszu. Gdybyś naprawdę chciał się go pozbyć, to już dawno byś go stąd wyrzucił. Na jedno twoje słowo Lirael  pozbędzie się go w mgnieniu oka.
- Ale z ciebie papla – odparł zawstydzony  Yuriko  spuszczając głowę. Rozpuszczone, jedwabiste pasma opadły mu na twarz, chcąc je odgarnąć, podniósł rękę i odsłonił nadgarstek. Na bladej skórze wyraźnie odcinały się brzydkie, czerwone blizny.
- Na boginię, co to takiego? Skąd to masz? – wykrzyknął zaskoczony książę blednąc na twarzy.
- A jak myślisz idioto? Jak sobie pojechałeś rzucając mu w twarz szereg zniewag to doszedł do wniosku, że taki potwór jak on, nie ma prawa żyć. Podciął sobie żyły. Gdyby nie Lirael już by go nie było.
- Po co mu to powiedziałeś? Teraz będzie miał satysfakcję, że jakiś głupiec z miłości do niego, chciał się zabić! – rzucił zdenerwowany chłopak kryjąc twarz w dłoniach. Książę nie spuszczając z niego przerażonych, pełnych niewypowiedzianego bólu oczu osunął się na kolana, u jego stóp.
- Yuriko, ty głuptasie, jak mogłeś to zrobić? Nie jestem tego wart, skarbie. Powiedziałem ci tyle strasznych słów. Kayl ma rację, powinieneś mnie wrzucić prosto do oceanu. Mogłeś stracić maleństwa. Chyba już sobie pójdę, nie powinienem tutaj przyjeżdżać, zadałem ci tylko niepotrzebne cierpienie i rozdrapałem rany. Byłem strasznym egoistą, ale tak bardzo chciałem cię zobaczyć. Ważna wiadomość była tylko pretekstem do spotkania z tobą, mogłem ją wysłać przez posłańca, lecz tak bardzo za tobą tęskniłem, że nie oparłem się pokusie. Teraz będziecie mieć przeze mnie tylko kłopoty. Jak cesarz się zorientuje, że byłem tutaj i wiem już o dzieciach, dostanie szału.
- Znowu chcesz mnie zostawić? – Yuriko odsłonił mokrą od łez buzię i wbił w Ashlane pełne smutku spojrzenie.
- Nie śmiałbym prosić cię o nic. Nie zasługuję na ciebie słoneczko. Może pozwolisz mi chociaż widywać dzieci?
- A więc tak to sobie wymyśliłeś, ty paskudny draniu? Ja zajmę się wszystkim, a ty będziesz przyjeżdżał raz na jakiś czas i brał maluchy na spacerek?! Nic z tego, jak chcesz być tatusiem, to na pełny etat. Wstajesz w nocy, zmieniasz pieluchy dajesz jedzonko i tak dalej! Na twoim miejscu, zabrałbym się od razu do roboty! Nie mamy jeszcze urządzonego pokoju dziecinnego.
- Czy to znaczy, że mogę zostać? – zapytał z nadzieją książę, patrząc niepewnie na rozgniewanego chłopaka.
- Ah te ciążowe hormony, prawdziwa huśtawka nastrojów. Teraz nie będę musiał sam stawiać im czoła  – stwierdził z zadowoleniem Kayl.

…………………………………………………………………………………………









4 komentarze:

  1. Oooo cudownie, pomimo słów i tak będą znów ze sobą. Zapowiadają się niespokojne czasy a chłopak i maleństwa są w niebezpieczeństwie. Smutne, to bardzo smutne. Choć cieszę się, że chłopak pozwolił mu zostać

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie jakoś mi idzie, ale z tego co wywnioskowałam z rozmowy z tobą przez gg uważam, że powinnam przygotować swoje "narzędzia pracy". Ashlan wrócił, ale boję się, że ten durny cesarz zabije Yuriko, czego nikt by nie chciał *wyciąga noże ze wszystkich zakamarków w swoim pokoju*. Miejmy nadzieję, że maleństwa urodzą się bezpiecznie, a Yuriko, Kayl'owi i Ashlan'owi jakoś się życie UŁOŻY. Pozdrawiam cię (jeszcze), życzę zdrówka (na razie), dużo czasu na pisanie (zawsze) oraz weny giganta. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze świetny rozdział. I mam nadzieje że przez jakiś czas nie będziesz nic mieszać w życiu chlopaków tylko pozwolisz im się zejść. Pisz szybko bo nie mogę się już doczekać.:) Dużo weny:) Teraz już mogę dodawać komentarze i będę pod każną notką:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałam czekać na nową notkę, ale postanowiłam cię zmotywować do dodania następnej. A swoją drogą może zdradzisz mi jak to robisz, że jesteś w stanie pisać jednocześnie 3 opowiadania i praktycznie co dzień dodawać nowe części. Z całego serca życzę weny i to w XXXL dawce
    IVE

    OdpowiedzUsuń