Ashlan w
głowie miał kompletny chaos. Z wrażenia, aż oparł się o stojącą obok komodę.
Książę korony nie powinien robić z siebie widowiska i zasłabnąć z powodu targających nim emocji. Musi się
opanować. Już wcześniej miał pewne podejrzenia, co do stanu Yuriko, ale to co
zobaczył i tak zupełnie go zaskoczyło. Widać było, że ciąża jest zaawansowana,
a chłopak ma do niego ogromny żal z powodu jego wcześniejszego zachowania.
Nawet nie chciał spojrzeć w jego stronę. Książę miał ogromne kłopoty ze
skupieniem myśli. Zdrowy rozsądek i zimna krew, z której tak zawsze był dumny, odleciały gdzieś
w siną dal.
- Czyje to
dziecko?- zadał najgorsze i zarazem najgłupsze z możliwych pytań.Od razu też
otrzymał gwałtowną odpowiedź. Chłopak poczerwieniał z gniewu, zamachnął się i
strzelił mu w twarz z całej siły.
- Sam sobie
zrobiłem, przecież jestem dziwolągiem! Już zapomniałeś draniu co robiliśmy
przez kilka miesięcy?! – uderzył ponownie księcia w drugi policzek odbijając mu
wszystkie pięć palców.- A może ty uważasz, że wziąłem sobie kochanka? To do
ciebie podobne, myśleć o innych jak najgorzej!
- Ale
Yuriko, ja tylko…
- Zamknij
się zasmarkany arystokrato i wracaj do swojej złotej klatki. Nie potrzebuję cię
do niczego. Sam sobie dam radę, a Kayl mi pomoże. On w przeciwieństwie do
ciebie ma dobrą pamięć, wie co to lojalność i nie zapomniał z kim się bzykał
przez ostatnie miesiące.
- Pozwól,
że…
- Lepiej się
wynoś, zanim stracę cierpliwość i cię zatłukę, bałwanie. Wiesz, że zabicie dla
mnie kogoś to pestka, a ostatnio co noc śnię, jak przerabiam cię na krwawą
miazgę- chłopiec nieznacznie się skrzywił i złapał za brzuch.
-Uspokój się, bardzo cię proszę, bo jeszcze zaszkodzisz dziecku- próbował załagodzić sytuację
książę, patrząc z niepokojem na ból, malujący się na buzi chłopaka.
- Czym się
przejmujesz, dla ciebie to nawet lepiej, że poronię. Będziesz miał bękartów z
głowy – wyrzucił z siebie gorzkie i smutne słowa Yuriko.
- Przestań
mi wkładać w usta wyrazy, których nie wypowiedziałem. Usiądź wreszcie, widać, że
źle się czujesz – pobladły Ashlan, którego wypowiedź kochanka głęboko
zraniła, nie mógł się jednak powstrzymać, wyciągnął dłoń i delikatnie dotknął
brzuszka chłopca.
-Zabieraj
łapy od moich maluszków, łajdaku! – rozgniewany Yuriko gwałtownie odtrącił jego
rękę, nie zauważając, jak książę zmienił się na twarzy i zagryzł do krwi usta.
-Musimy
poważnie porozmawiać, ale najpierw musisz się opanować. Wiem, że mnie teraz
nienawidzisz, więc zrób to ze względu na dzieci – książę nie bacząc na
protestującego chłopaka, wziął go na ręce i podążył z nim do sypialni.
Obserwujący dotąd w milczeniu sytuację Kayl, otworzył przed nimi drzwi do
pokoju.
-Yuriko, on
ma rację, połóż się i odpocznij. Musicie wszystko sobie wyjaśnić, ale teraz, najważniejsze jest twoje zdrowie. Pamiętasz co powiedział lekarz? – mężczyzna
skinął na Ashlana i wskazał głową na łóżko. – A co do ciebie, to nie myśl, że
ci wybaczyłem. Odwróciłeś się nie tylko od niego, ale i ode mnie. Nie masz
pojęcia co ja tu przeżyłem i nie było nikogo, kto by mi dał odrobinę wsparcia.
Idź sobie, twój pokój nadal należy do ciebie. Spotkamy się wieczorem i omówimy
nasze sprawy. I uważaj co mówisz do Yuriko, on jeszcze niedawno był na granicy
życia i śmierci. Jak coś mu się stanie to znajdę sposób, by cię zabić własnymi
rękami – chłodne, pogardliwe słowa Kayla uderzyły w Ashlana z całą swoją siłą.
Wiedział już, że stracił na zawsze miejsce w sercu tego dumnego wojownika. Już
nigdy nie będzie mógł szukać schronienia w jego objęciach. Powlókł się
do swojej sypialni ze spuszczoną głową. Gdzieś zniknęła cała jego arogancja i
wyniosłość. Usiadł na fotelu przed płonącym kominkiem i ukrył twarz w drżących
dłoniach, skulił ramiona. Teraz, gdy jest sam, może pozwolić sobie na chwilę
słabości. Po chwili, między palcami tego nieprzystępnego arystokraty zaczęły
płynąć gorące łzy.- Co on teraz ma
zrobić? Sytuacja jest bez wyjścia. Z jednej strony doprowadzony do
ostateczności, wściekły cesarz, zdolny do każdej podłości. Z drugiej ciężarny
Yuriko, z którego jak się właśnie okazało, egoistycznie nie potrafił zrezygnować. A przecież dla dobra chłopaka powinien to zrobić, inaczej jego
szalony ojciec będzie ich ścigał do końca świata. Jak sprawić, aby mogli być
razem nie narażając przy tym kochanka i maleństw?
…………………………………………………………………………………………
Tymczasem w
pałacu, cesarz Sheridanu niespokojnie wyglądał przez okno. Było już bardzo
późno, a oczekiwany człowiek nadal się nie pojawiał.- Co go mogło zatrzymać? Czyżby ktoś odkrył spisek? Byłem taki ostrożny,
niemożliwe, aby ktoś się zorientował, co chcę zrobić!- denerwował się coraz
bardziej. Nareszcie usłyszał na korytarzu energiczne kroki. Ktoś zapukał do
drzwi.
-Proszę
wejść – rzucił niecierpliwie. Do pokoju wszedł zakapturzony, niski mężczyzna i
bez słowa podał mu małe, ozdobione kryształami pudełeczko.
–Co to
takiego? – zapytał cesarz zaciekawiony.
- Otwórz
panie i sam sprawdź. W tej bransolecie
schowany jest niepozorny sztylecik. Wystarczy lekko nacisnąć, aby wysunąć
ostrze. To nie jest zwyczajna broń. Jeśli przebijesz nią skórę swojego wroga, wbudowane
w ostrze zaklęcie zmiesza się z jego krwią, umrze w ciągu kilku minut i nic
nie zdoła go uratować. Jedyną wadą jest to, że musisz podejść bardzo blisko.
Nie potrzeba wbijać go głęboko, wystarczy płytkie nakłucie. Mój mistrz
przekazuje ci ten podarunek, jako podziękowanie za to, co dla nas zrobiłeś. Bądź
pozdrowiony wasza wysokość – mężczyzna ukłonił się nisko i wyszedł,
pozostawiając cesarza z nową zabawką. Loren usiadł i głęboko się zamyślił.-Teraz tylko wystarczy znaleźć jakiś
pretekst, żeby zbliżyć się do chłopaka. Trzeba to będzie szybko zorganizować,
zanim urodzi się bękart. Wtedy za jednym zamachem pozbędzie się obydwu
kłopotów. Może udam, że przemyślałem sprawę i chcę się pogodzić? Wezwę tu tego
bałwana Kayla na rozmowę i grzecznie umówię się na rodzinną, pojednawczą
kolację. Jeśli wszystko dobrze zaplanuję, Yuriko nawet nie zorientuje się, kto
go dźgnął.
…………………………………………………………………………………………
Zapadł
zmierzch i Ashlan obudził się z niespokojnego, pełnego koszmarów snu.
Dochodziła już ósma. Najwyższy czas udać się na kolację. Książę westchnął
ciężko i stanął przed lustrem. Zaczął doprowadzać się do porządku. Ten nawyk
był w nim głęboko zakorzeniony. Cokolwiek by się nie stało, następca tronu musi
wyglądać idealnie. Z natury był pedantyczny i lubił wszystko co piękne.
Niestety zaczerwienionych oczu i opuchniętych powiek nie da się ukryć. No cóż,
najwyżej zwali wszystko na zmęczenie i przepracowanie. Uniósł dumnie głowę i
ruszył do jadalni. Kayl i Yuriko już tam na niego czekali. Skinął im głową i
usiadł za stołem.
-Może
najpierw coś zjemy. Jak zaczniemy się kłócić podczas posiłku, to potem
dostaniemy niestrawności, a Yuriko musi się dobrze odżywiać- odezwał się Kayl.
-W porządku,
najpierw zjemy. Przestań grzebać tym widelcem w talerzu mały i tak widać, że
nic jeszcze nie zjadłeś. Jak zaraz nie włożysz czegoś do buzi, to cię nakarmię
na siłę i zapewniam, że Kayl mi w tym pomoże.
- Nie
udawaj, że cię to obchodzi. Przez długi czas miałeś nas gdzieś, więc nie
zgrywaj teraz zatroskanego tatuśka – chłopak pokazał mu język, jednocześnie
posłusznie wkładając do buzi kawałek mięsa.
-Nie mam
pojęcia jak ty do tej pory sobie radziłeś, on jest niemożliwy – westchnął
bezradnie Ashlan.
-Faktycznie
było ciężko. Straszny z niego mały drań. Wszystko chce robić po swojemu i wcale
na siebie nie uważa – przytaknął mu wojownik. Po zjedzonym posiłku, który trwał
bardzo krótko z powodu kompletnego braku apetytu wszystkich uczestników, udali
się do salonu. Yuriko usadowił się na kanapie, wyciągając przed siebie długie
nogi. Ashlan chciał usiąść obok niego, ale chłopak osunął się na drugi koniec
mebla, podkreślając tym samym, że nie chce mieć z nim nic wspólnego.
- Bardzo
mnie nienawidzisz prawda? – zapytał cicho książę.
- Nie, wręcz
przeciwnie, dbam tylko o twoje dobre samopoczucie. Nie chcę, abyś musiał się
bezpośrednio stykać z takim plugastwem jak ja – odparł chłodno Yuriko- Jeszcze
byś tu zwymiotował z obrzydzenia i pobrudził tą elegancką koszulę.
- Nie mam do
ciebie siły, jak w twojej głowie powstają te dziwne teorie?
- O, nie
bądź taki przewrotny! Czy to nie ty powiedziałeś, żebym się do ciebie więcej
nie zbliżał? Ja tylko spełniam twoją prośbę.
-Byłem wtedy
w szoku! Nigdy nie widziałem tylu martwych, zmasakrowanych ludzi. Nie jestem
wojownikiem. Uczono mnie władać bronią, ale nigdy nie wziąłem udziału w żadnej
bitwie. W dodatku ktoś, kogo miałem za delikatnego, bezbronnego chłopca okazał
się prawdziwym demonem w walce. To wszystko zupełnie wytrąciło mnie z równowagi
i powiedziałem o parę słów za dużo.
-To nie
tłumaczy twojego zachowania później i długiego okresu milczenia. Nawet nie
zainteresowałeś się, co tu się właściwie dzieje – Yuriko oskarżycielsko dźgnął
go palcem w ramię.
- Dzieciaku,
ja jestem w zupełnie innej sytuacji od was. Moja rodzina wywiera na mnie
ogromną presję. Byłem wychowywany na następcę tronu, mój ojciec nie ma innych
synów. On tak łatwo nie odpuści. Myślałem, że jak się będę trzymał od was z
daleka, to cesarz przestanie w was widzieć wrogów. Nie miałem pojęcia o ciąży.
Teraz, to zupełnie inna historia. Musimy wymyślić co robić dalej, bo przez
przypadek dowiedziałem się co zamierza. Nie mam tylko pojęcia, w jaki sposób
chce to osiągnąć.
- To będzie trudne
– odezwał się Kayl – twój ojciec jest bardzo sprytny. O co chodzi Lirael? –
zapytał wchodzącą do pokoju dziewczynę.
- Przybył
posłaniec z pałacu z listem do ciebie – wręczyła mu zalakowaną cesarskim herbem
kopertę.
- A to ci
dopiero niespodzianka! – wojownik rozdarł kopertę i zaczął czytać.- Wiecie co
to jest? To zaproszenie do zamku na spotkanie z cesarzem, w podobno bardzo
ważnej sprawie. Twój ojciec Ashlanie nie traci czasu. Pewnie będzie mnie chciał
przeciągnąć na swoją stronę. Warto tam pojechać i sprawdzić, o co chodzi temu
łajdakowi.
-Lepiej nie
ryzykuj! Przykro mi to mówić, ale on jest zdolny do każdej zbrodni! Kayl to może być dla ciebie bardzo
niebezpieczne, lepiej tu zostań i zajmij się Yuriko – powiedział zaniepokojony
obrotem sprawy książę.- Ty nie znasz cesarza tak dobrze jak ja, a on ostatnio
bardzo się zmienił.
-Nic mi nie
zrobi, nie zaryzykuje wojny z Infernatem. To ty zostaniesz w twierdzy i
przypilnujesz chłopca.
- Nie boisz
się, że mogę go skrzywdzić. Nie mam przecież według was żadnych uczuć, więc co
mi przeszkodzi porwać Yuriko i pozbyć się go po cichu? – odezwał się z goryczą
w głosie Ashlan.
- Nie
zgrywaj teraz cierpiętnika, sam sobie zasłużyłeś na takie traktowanie. Nie
próbuj mną manipulować, zbyt dobrze cię znam i nigdy nie uwierzę w twoje zbrodnicze
zamiary w stosunku do chłopaka. Odkąd tu wszedłeś nie odrywasz od niego wzroku,
twoje ciało samo przesuwa się w jego kierunku, a ręce bezwiednie wyciągają się,
aby go dotknąć. Cokolwiek byś nie powiedział, on nie jest ci obojętny. Nadal
coś do niego czujesz.
- Bredzisz
Kayl- odezwał się zimno Yuriko – ten zbudowany z lodu i pychy robot niczego nie
czuje. Niech lepiej wraca do tatusia i poszuka sobie jakiegoś odpowiedniego
kandydata, do płodzenia następnych pokoleń nadętych arystokratów. Nie chcę go
więcej widzieć.
- Ty się
lepiej zastanów czego chcesz mały. Ja byłbym za tym, aby się wyniósł na zawsze,
ale wiem, że ty wcale tak nie myślisz. Przez wiele tygodni moczyłeś moje
koszule łzami i wylewałeś swoje żale wprost do moich uszu. Gdybyś naprawdę
chciał się go pozbyć, to już dawno byś go stąd wyrzucił. Na jedno twoje słowo
Lirael pozbędzie się go w mgnieniu oka.
- Ale z
ciebie papla – odparł zawstydzony Yuriko
spuszczając głowę. Rozpuszczone, jedwabiste
pasma opadły mu na twarz, chcąc je odgarnąć, podniósł rękę i odsłonił
nadgarstek. Na bladej skórze wyraźnie odcinały się brzydkie, czerwone blizny.
- Na
boginię, co to takiego? Skąd to masz? – wykrzyknął zaskoczony książę blednąc na
twarzy.
- A jak
myślisz idioto? Jak sobie pojechałeś rzucając mu w twarz szereg zniewag to
doszedł do wniosku, że taki potwór jak on, nie ma prawa żyć. Podciął sobie
żyły. Gdyby nie Lirael już by go nie było.
- Po co mu
to powiedziałeś? Teraz będzie miał satysfakcję, że jakiś głupiec z miłości do
niego, chciał się zabić! – rzucił zdenerwowany chłopak kryjąc twarz w dłoniach.
Książę nie spuszczając z niego przerażonych, pełnych niewypowiedzianego bólu
oczu osunął się na kolana, u jego stóp.
- Yuriko, ty
głuptasie, jak mogłeś to zrobić? Nie jestem tego wart, skarbie. Powiedziałem ci
tyle strasznych słów. Kayl ma rację, powinieneś mnie wrzucić prosto do oceanu.
Mogłeś stracić maleństwa. Chyba już sobie pójdę, nie powinienem tutaj przyjeżdżać,
zadałem ci tylko niepotrzebne cierpienie i rozdrapałem rany. Byłem strasznym
egoistą, ale tak bardzo chciałem cię zobaczyć. Ważna wiadomość była tylko
pretekstem do spotkania z tobą, mogłem ją wysłać przez posłańca, lecz tak
bardzo za tobą tęskniłem, że nie oparłem się pokusie. Teraz będziecie mieć
przeze mnie tylko kłopoty. Jak cesarz się zorientuje, że byłem tutaj i wiem już
o dzieciach, dostanie szału.
- Znowu
chcesz mnie zostawić? – Yuriko odsłonił mokrą od łez buzię i wbił w Ashlane
pełne smutku spojrzenie.
- Nie
śmiałbym prosić cię o nic. Nie zasługuję na ciebie słoneczko. Może pozwolisz mi
chociaż widywać dzieci?
- A więc tak
to sobie wymyśliłeś, ty paskudny draniu? Ja zajmę się wszystkim, a ty będziesz
przyjeżdżał raz na jakiś czas i brał maluchy na spacerek?! Nic z tego, jak
chcesz być tatusiem, to na pełny etat. Wstajesz w nocy, zmieniasz pieluchy
dajesz jedzonko i tak dalej! Na twoim miejscu, zabrałbym się od razu do roboty!
Nie mamy jeszcze urządzonego pokoju dziecinnego.
- Czy to
znaczy, że mogę zostać? – zapytał z nadzieją książę, patrząc niepewnie na
rozgniewanego chłopaka.
- Ah te
ciążowe hormony, prawdziwa huśtawka nastrojów. Teraz nie będę musiał sam stawiać
im czoła – stwierdził z zadowoleniem
Kayl.
…………………………………………………………………………………………
Oooo cudownie, pomimo słów i tak będą znów ze sobą. Zapowiadają się niespokojne czasy a chłopak i maleństwa są w niebezpieczeństwie. Smutne, to bardzo smutne. Choć cieszę się, że chłopak pozwolił mu zostać
OdpowiedzUsuńNa razie jakoś mi idzie, ale z tego co wywnioskowałam z rozmowy z tobą przez gg uważam, że powinnam przygotować swoje "narzędzia pracy". Ashlan wrócił, ale boję się, że ten durny cesarz zabije Yuriko, czego nikt by nie chciał *wyciąga noże ze wszystkich zakamarków w swoim pokoju*. Miejmy nadzieję, że maleństwa urodzą się bezpiecznie, a Yuriko, Kayl'owi i Ashlan'owi jakoś się życie UŁOŻY. Pozdrawiam cię (jeszcze), życzę zdrówka (na razie), dużo czasu na pisanie (zawsze) oraz weny giganta. :*
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetny rozdział. I mam nadzieje że przez jakiś czas nie będziesz nic mieszać w życiu chlopaków tylko pozwolisz im się zejść. Pisz szybko bo nie mogę się już doczekać.:) Dużo weny:) Teraz już mogę dodawać komentarze i będę pod każną notką:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChciałam czekać na nową notkę, ale postanowiłam cię zmotywować do dodania następnej. A swoją drogą może zdradzisz mi jak to robisz, że jesteś w stanie pisać jednocześnie 3 opowiadania i praktycznie co dzień dodawać nowe części. Z całego serca życzę weny i to w XXXL dawce
OdpowiedzUsuńIVE