piątek, 11 maja 2012

Rozdział 19

Dom przy ulicy Venda
Nieliczni przechodnie idący wieczorem ulicą Venda odwracali głowy w kierunku małego domku pod numerem 7. Słychać stamtąd było odgłosy zażartej kłótni. Trzej mężczyźni siedzieli przy kuchennym stole i nawzajem się przekrzykiwali.
-Jak mogłeś nawet nie spytać nas o zdanie i powziąć takie dalekosiężne i niebezpieczne plany?!-wrzeszczał na Kayla niezmiernie wściekły Kern-Jak ty sobie to wyobrażasz, a co z nami? Co z naszą misją?
- Jedno drugiego nie wyklucza. Zupełnie nie rozumiem dlaczego się tak zdenerwowałeś. Wy postąpicie jak chcecie, możecie zostać w tym domu, albo wraz ze mną wstąpić do Akademii. Wiemy już że nasz poszukiwany to młody mężczyzna bardzo utalentowany magicznie. Sądzę więc, że to właśnie tam najlepiej go szukać. Będąc na miejscu, możemy łatwiej obserwować kadetów.
-Nie mydl nam oczu, że to o misje ci chodzi. Takie bajeczki to możesz wciskać swojemu ojcu.
-No nie tylko. Ale co ci przeszkadza, że upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu?
-Dobrze wiesz, że to niebezpieczne. Nie jesteśmy tu mile widziani. Nasze kraje walczą ze sobą od niepamiętnych czasów. Teraz mamy rozejm, ale w każdej chwili to może się zmienić. Wystarczy twój jeden nieodpowiedni ruch i wojna rozgorzeje na nowo. Mamy tu wielu wrogów i będziemy bacznie obserwowani-nie odpuszczał Kern.
- Ojciec mi ufa, zgodził się na wszystko. To dlaczego wy nie możecie? Co z was za przyjaciele!
-My znamy cię znacznie lepiej niż twój ojciec. Wiemy co naprawdę planujesz. Z powodu twojej nieodpowiedzialności możesz rozpętać piekło. Jak odbierzesz towarzysza temu księciu to myślisz, że on będzie stał spokojnie i się przyglądał?- Lendel pokręcił z dezaprobatą głową.-Nie mam pojęcia co w ciebie wstąpiło? Mało jest innych przystojniaków dookoła? Wystarczy się rozejrzeć. Dlaczego to właśnie musi być on?
- Ja już zdecydowałem, więc nie strzępcie sobie na darmo języków. Dzisiaj idę do Akademii Wojskowej na test i on zadecyduje o moim dalszym postępowaniu. A wy co robicie?
- Coś przed nami ukrywasz? Na pewno nie mówisz nam wszystkiego. Dowiemy się prawdy!- Lendel spojrzał na niego podejrzliwie.- Nie ma sprawy możemy przez jakiś czas robić za kadetów. Widziałem wczoraj w Bibliotece słodką, rudą elfkę. Dziewczyna umili mi czas, nie wygląda na trudną do zdobycia.
- No, no, ja bym był innego zdania- odparł Kern –wyglądała na dumną z zadziornym charakterkiem. Może zakładzik?
- Ok. W dwa tygodnie zaciągnę ją do łóżka. Ty mi dasz swojego nowego ogiera jeżeli mi się uda- zgodził się Lendel.
- Albo ty sprezentujesz mi ten dwustrumieniowy, świetlny miecz, który wygrałeś miesiąc temu na zawodach na Arenie.
 I tak kłótnia została zażegnana. W domku zapanowała cisza. Wszyscy trzej mężczyźni zaczęli się pakować, gotowi do nowej przygody.
…………………………………………………………………………………………………………………………
Akademia wojskowa. Wielka Sala
 W Wielkiej Sali Akademii zebrali się wszyscy kadeci magii wojennej. Nie mieli pojęcia z jakiego powodu ich wezwano. Chodziły plotki, że przyjęto dzisiaj w poczet studentów nikomu nieznanych wojowników z ciemnej strony, ale nikt w to nie chciał wierzyć. No bo jak to, przecież to wrogowie?! Kiedy arcymistrz wszedł na podwyższenie wszyscy umilkli zaciekawieni. Niecierpliwie czekali na nowiny.
- Moi drodzy wiecie już pewnie, że w szeregi naszej Akademii wstąpili dzisiaj nowi kadeci. Ponieważ jest środek roku ominiemy szereg przepisów i przystąpimy od razu do testu na towarzysza. Jeden z nich zwrócił się do mnie z niezwykłą prośbą, a ja nie widzę powodu, aby mu odmówić. A mianowicie proszę wszystkich studentów, aby oddali swoją krew do rytualnych miseczek, nawet tych , którzy już mają swoich towarzyszy. Nie wykracza to poza ustalone reguły. Więc bardzo proszę zachowajcie spokój- wojownik zszedł z piedestału i razem z innymi mistrzami udali się do pokoju testów.
Tymczasem w Wielkiej Sali wybuchł niesamowity gwar. Zgromadzeni nie mogli zrozumieć po co ktoś chce zmieszać swoją krew ze wszystkimi. Przecież można mieć tylko jednego towarzysza. Więc ci którzy maja już pary są na teście zbędni. Przyzwyczajeni jednak do dyscypliny i posłuszeństwa spełnili polecenie przełożonego. Nowi musieli być niezwykli, jeśli mistrzowie poszli na takie ustępstwa. Wszyscy nie mogli się więc doczekać aż zostaną im przedstawieni. Ale na to niestety musza poczekać do jutra.
………………………………………………………………………………………………………………….
Pokój testów
 Pośrodku pokoju stał znany nam już wcześniej duży stół zastawiony mnóstwem kryształowych miseczek . Każda była oznaczona i zawierała kroplę krwi innego kadeta. Niski mężczyzna ujął prawą dłoń Kayla (domyśleliście się, prawda, czyj to pomysł- dop. aut.) i po kolei do każdego naczynia upuścił kroplę krwi. Spojrzał na wynik, zbladł i chwycił się za głowę.
- Osz ,cholera jasna- wyrwało mu się bezradnie- a to niespodzianka! Podejdźcie wszyscy i zobaczcie sami! To drugi taki przypadek w historii Akademii. Nie do wiary. Sami się zgodziliście, wiec teraz wypijcie to piwo jakiego nawarzyliście. Kiedy mistrzowie podeszli zaciekawieni .Zobaczyli, że krew zmieszała się w dwóch miseczkach, a nie tak jak zwykle w jednej.
-Te naczynia należą do Ashlana i Yuriko. Bogini zrobiła nam niezły kawał. Co teraz?- zapytał mistrz ceremonii.
- Jak to co, wzywamy delikwentów i robimy trójkącik- odezwał się z przewrotnym uśmiechem arcymistrz- pamiętacie artykuł w Kronice. Będzie gorąco, liczę, że mury tej prześwietnej instytucji jakoś to wytrzymają. Wszyscy trzej są ogromnie uparci i porywczy. Trzeba przypilnować, aby się nie pozbijali. Mamy jeszcze jeden problem. Cesarzowa będzie naprawdę wściekła. Musimy znaleźć jakiś sposób, aby się nie wtrącała. To będzie bardzo interesujący rok moi panowie. Poproście zainteresowanych.
Do Sali weszli Yuriko z Ashlanem. Nie mieli pojęcia po co zostali wezwani. Oni przecież mają to już za sobą. Kiedy zobaczyli także Kayla przystanęli obok niego ogromnie zdumieni. Gdy mistrz kazał odsłonić im prawe nadgarstki dosłownie osłupieli. Z bardzo niemądrym wyrazem twarzy wyciągnęli przed siebie ręce. Mężczyzna zapiął na ich rękach bransoletki. Te, które wcześniej dostali  Ashlan i Yuriko odpadły same z cichym trzaskiem. Tymczasem te nowe rozbłysły jaskrawą poświatą, zmieniły kształt i kolor. Wyglądały jak splecione razem trzy węże-szmaragdowy, szkarłatny i srebrzysty. Po bliższym przyjrzeniu widać było pokrywające je cieniutki czarne runy w języku saroelfickim. Magia zadziałała sama, w sobie tylko wiadomym celu, a obecnym pozostało tylko się podporządkować.
- Teraz jesteście jednością- i mistrz ceremonii zaczął szeptać szereg skomplikowanych zaklęć. Po skończonym rytuale, nadal spetryfikowanym delikwentom, złożono gratulacje i nieco brutalnie wypchnięto ich za drzwi. Na korytarzu, dopiero po wzięciu kilku głębokich oddechów, odzyskali zdolność mowy. Tymczasem mistrzowie udali się całą gromadą do będącego najbliżej domu arcymistrza i tam przy winie, zaczęli raźno komentować niezwykłą sytuację.
…………………………………………………………………………………………………………………………
Apartament Ashlana, Yuriko i Kayla

Apartament Ashlana, Yuriko i Kayla składał się teraz z trzech sypialni, każda z własną łazienką i niewielkiego saloniku. Mężczyźni rozsiedli się wokół owalnego stołu i w milczeniu sączyli czerwone wino. Atmosfera była mocno napięta. Nikt jakoś pierwszy nie chciał zabrać głosu.
- Nie mam pojęcia jak ci się to udało- odezwał się Ashlan rzucając Kaylowi ponure, niechętne spojrzenie.
- Nie wiem o co ci chodzi, powinieneś być zadowolony. Wreszcie ktoś na twoim poziomie. Wielki mag i wojownik, a na dodatek arystokrata- rzucił złośliwie Yuriko.
- Daj spokój mały, przecież to przyczajony wróg. Ty się lepiej trzymaj z daleka od niego. Nie mam pojęcia co sobie myśleli mistrzowie godząc się na coś takiego.- popatrzył na chłopaka groźnie książę.- A może ty jesteś tu na przeszpiegi. Poznać nowe strategie, technologie by potem wykorzystać je w walce? Tatuś cię tu przysłał co?- zapytał podejrzliwie wojownika Ashlan.
- A myśl sobie co chcesz, skąd u ciebie te wszystkie spiskowe teorie? Moja sprawa jest zupełnie prywatna.
- Kpisz sobie, masz zamiar się tu naprawdę uczyć?
- Niezupełnie, mam zamiar dopilnować, abyś nie dobierał się do mojego słodziaka. Za bardzo się do niego kleisz. Jeszcze sprowadzisz to niewiniątko na złą drogę. Ktoś odpowiedzialny musi was pilnować.
- A ten rozsądny to pewnie ty?- wywrócił oczami z politowaniem Ashlan- Yuriko należy do mnie, więc niepotrzebnie się trudziłeś.
- Zaraz, zaraz o czym wy do diabla mówicie? Kto należy do kogo?! Pogięło was zupełnie!- nadął się obrażony chłopiec.- Ja z żadnym z was ślubu nie brałem i nie przypominam sobie, abym komuś coś obiecywał. Zupełnie wam odbiło. Zażyjcie sobie jakieś kropelki na uspokojenie, czy coś takiego. Obaj lepiej nie zbliżajcie się do mnie. Odległość przynajmniej jednego metra i ręce przy sobie. Nie ufam żadnemu z was. Nie mam zamiaru z wami dyskutować chyba, że wróci wam rozsądek. Wychodzę i kiedy wrócę mam nadzieję, że zobaczę u was jakieś przebłyski rozumu- Yuriko wstał, trzasnął drzwiami apartamentu i szybkim krokiem udał się w kierunku pokoiku Tessy. Może ona znajdzie jakieś wyjście z tej koszmarnej sytuacji.
Mężczyźni zostali sami. Przez dłuższą chwilę mierzyli się wzrokiem, żaden z nich nie chciał ustąpić pola drugiemu. W końcu Kayl westchnął ciężko i odezwał się pierwszy.
- Musimy poważnie porozmawiać. Nie będę ukrywał, że mam zamiar odebrać ci Yuriko. Mam propozycje, która powinna zadowolić nas obu. Jeśli oczywiście się na nią zgodzisz. Coś w rodzaju zawodów.
- Co ty wymyśliłeś w tej barbarzyńskiej głowie? Wybij sobie z głowy jakieś przekręty!
- To będzie uczciwy zakład pod przysięgą. Ten komu uda się pierwszemu zaciągnąć chłopaka do łóżka wygrywa. Przegrany wycofuje się bez słowa. I jeszcze jedno, o bransolety się nie martw znalazłem na nie sposób. Można się ich pozbyć.
- Dobrze, stoi, ale uczciwie, bez użycia magii!- odpowiedział po zastanowieniu Ashlan- Aha, żadnego alkoholu. I oczywiście to pozostaje między nami.
Mężczyźni wstali, podali sobie ręce i wypowiedzieli słowa przysięgi. Obaj doszli do wniosku, że to jedyny rozsądny sposób wybrnięcia z sytuacji. Może nietypowy, ale lepszego nie mieli. Tym samym, jeszcze bardziej komplikując swoje życie. Nie wiedzieli, że w innym salonie wypowiedziano też dzisiaj inne zaklęcie, kolidujące z tym co oni tutaj zaplanowali. Żaden też nie wziął pod uwagę zdania Yuriko. Nie przyszło im do głowy, że warto by było może wspólnie omówić zaistniałą sytuację. Przyzwyczajeni do wydawania rozkazów zupełnie go zlekceważyli. No bo co taki dzieciak wie o życiu. Zrobi co mu każą.
…………………………………………………………………………………………………………………………
Pokoik Tessy
Yuriko będąc już w parku wyciągnął łącze. Wcale nie miał zamiaru tańczyć jak mu zagrają. Czuł się ogromnie niepewnie. Im bardziej zbliżali się do niego mężczyźni, tym bardziej on paradoksalnie miał ochotę uciec gdzie pieprz rośnie.
-Tessa, jesteś w domu, odezwij się? Mogę u ciebie dzisiaj nocować?- żebrał chłopiec.
- No dobra, chodź. Mam tylko nadzieję, że ci twoi towarzysze się za tobą nie przywloką. Wolałabym nie wchodzić z nimi w żadne konflikty.
Uradowany Yuriko wrzucił do kieszeni łącze i w nieco już lepszym humorze pobiegł do mieszkania przyjaciółki. Gdy wszedł do środka poczuł smakowity zapach. Dziewczyna właśnie przygotowywała kolację.
- Wejdź do kuchni i siadaj. Zaraz ci coś przygotuję.
- Pamiętasz, że mam alergię na mięso-chłopak rozsiadł się wygodnie za stołem.
- No co ty, sklerozy jeszcze nie mam. Zrobię ci sałatkę i jakieś owoce na deser. Ty mnie nie zagaduj, tylko powiedz dlaczego nie śpisz u siebie?
- Eee… No wiesz..Boo…
- Matko, wykrztuś to z siebie!
- Oni wcześniej obaj się do mnie przystawiali, a dzisiaj naprawę dziwnie się zachowywali. I atmosfera zrobiła się jakaś gęsta. Wszyscy na siebie warczeli. Nie wiedziałem co robić. Trochę się przestraszyłem.
- I po prostu uciekłeś. Bardzo dojrzale, nie ma co. Najpierw się do nich lepisz jak mucha do miodu, a potem zwiewasz na najmniejszy gest. Z tobą naprawdę coś jest nie tak.
- Tessa, ja naprawdę nie chcę tam wracać. Mogę tutaj zostać? Tylko tę noc -Yuriko podniósł na nią pełne niemej prośby oczy.
Dziewczyna ciężko westchnęła. Naprawdę nie umiała niczego odmówić temu dzieciakowi. Widziała, że jest bardzo blady i zmęczony. Na dnie jego spojrzenia dostrzegła bezmierny smutek. Już nieraz spostrzegła, że chłopak błaznowaniem, żartami usiłuje ukryć targające nim uczucia. Znali się już kawałek czasu, a ona nic o nim tak naprawdę nie wiedziała. O jego przeszłości, o tym jak go znaleziono słyszała to co wszyscy. Czyli przeczytała artykuł na ten temat w Kronice Akademii. Yuriko był bardzo skryty i nieufny. Wiedziała, że ją lubił, ale nawet jej nie chciał niczego wyznać. Czasami gdy sądził, że nikt nie widzi jego twarz stawała się bardzo  poważna, a piękne srebrne oczy patrzyły w dal z powagą i mądrością nie pasującą zupełnie do jego wieku i wyglądu. Ten dzieciak był chodzącą zagadką. 

1 komentarz:

  1. A to świntuchy! Taki zakład? Oj da im Yuriko popalić:) Już zaczynałam lubić tych dwóch macho:(

    OdpowiedzUsuń