piątek, 11 maja 2012

Rozdział 31

Siedzieliśmy w naszej sypialni na puszystym dywanie, przed płonącym kominkiem. Na podłodze obok nas stała taca z butelką wybornego wina i trzema kieliszkami. Ogień wesoło trzaskał oświetlając nasze twarze, rumieniąc policzki i malując czerwone błyski w oczach. Wszystko to powinno zbudować miłą atmosferę, ale niestety tak nie było. Ogromnie zdenerwowany zastanawiałem się, jak ich odwieść od bardzo ryzykownych zamiarów. Przypomniało mi się wszystko, co na temat Twierdzy mówiła moja babcia. Oni nie zdawali sobie sprawy, czego ode mnie żądają.
- Czy wy wiecie, że jak zostanę właścicielem tego zamku to będę mieć praktycznie zupełną kontrolę nad Infernatem i Sheridanem? No bo kto mi wtedy podskoczy? Wpuszczę wrogów, zatrzymam wrogów, będę handlował z wrogami, pójdę do tego kto da więcej?!Wasi krewni i tak ledwo mnie tolerują. Co zrobią jak zorientują się, że tak naprawdę stracili władzę? Boję się! Odstąpcie od tego pomysłu. Rozdzielą nas siłą i już nigdy się nie zobaczymy- tłumaczyłem im podniesionym głosem, w który pobrzmiewały już nutki histerii.
- To świetnie mały, będziesz naprawdę naszą królewną! Nie widzę powodu do zmartwień. Czy nie o to nam zawsze chodziło?- zapytał Kayl- To może jeszcze wyjść nam na dobre!
- Tak masz rację, trzeba tylko dopilnować, aby dowiedzieli się wszystkiego poniewczasie, kiedy już nie będą mogli nic zdziałać przeciwko nam-odparł zamyślony Ashlan.- A ty skarbie zrobisz tak- książę pochylił się w moją stronę i zaczął szeptem wykładać nam swoje plany. Nie powiem były całkiem sensowne -Będzie z tego jeszcze straszna awantura, ale co mi tam. To nie moje rodziny. Mnie traktowali zawsze z zimną uprzejmością jak pożytecznego insekta, którego jak tylko zrobi swoje z przyjemnością się pozbędą. Niewielka zmiana światopoglądu im nie zaszkodzi.
- No dobra, w takim razie natychmiast wyjeżdżamy. Obawiam się, że jeszcze będę tego żałował!- pokręciłem głową, nadal niezbyt przekonany do tej całej eskapady.
- Nie martw się Yuriko, jak pomysł Ashlana się uda, będziemy wiedli sielskie życie na wsi- Kayl przysunął się bliżej i pocałował mnie delikatnie w usta.
-Nie podlizuj się. Wy naprawdę macie zamiar hodować barany i fasolę. Uprawiać kartofle i doić krowy. Hehe. Chciałbym to zobaczyć. Po miesiącu umrzecie z nudów- poczochrałem go po ciemnej głowie śmiejąc się, już trochę uspokojony, z jego niemądrych wizji.
-Co ci też przyszło do tej ślicznej główki kochanie? My jesteśmy bardzo twórczy, starczy nam wyobraźni na wiele lat – Ashlan spojrzał na mnie rozbawiony z drapieżnym w oczach.
- O tak księżniczko, na ciebie zawsze można liczyć- przytaknął mu z zadowoleniem Kayl, gryząc go w zaróżowione od gorąca, szpiczaste ucho - A wyobrażasz sobie, co będzie jak na świat przyjdą takie małe, słodkie szkraby? Będę je uczył polować i władać bronią- rozmarzył się wojownik- Ciekawe czyje geny będą silniejsze? Będą podobne do ciebie czy do mnie?
- Na boginię o czym ty mówisz głąbie jeden?! Nigdy nie zgodzę się na coś takiego! Wiecie jaka niebezpieczna jest taka magiczna ciąża?! Trzymajcie się ode mnie z daleka. Macie całkowity szlaban na seks! Dobrze, że wiem, co wam chodzi po tych zboczonych głowach.
-No i masz, po co się odzywałeś bałwanie -Ashlan walnął  Kayla w plecy- Nie strasz naszej kruszynki. Yuriko wybacz, jemu hormony rzuciły się na mózg. No wiesz, zbyt mała ilość uciech łóżkowych ma na niego zły wpływ-zachichotał książę przytulając się do mojego boku i muskając wargami mój zaczerwieniony z zażenowania policzek.
- Zgłupieliście zupełnie-zdenerwowałem się jeszcze bardziej- przecież my ostatnio nic innego nie robimy, tylko bez przerwy się miziamy. Kompletnie zaniedbaliśmy swoje obowiązki. Nawet nie próbujcie się do mnie zbliżyć-odepchnąłem silnie obydwóch klejących się do mnie mężczyzn. Jęknęli głucho, ogromnie zawiedzeni.
-Ależ Yuriko, jak nas trochę nie poprzytulasz, to nie będziemy zdolni do niczego. Ja już teraz,  zamiast tego kominka, widzę oczami wyobraźni  tylko twój nagi, wypięty, różowy tyłeczek. Jak się nad nami nie ulitujesz to nici z naszej zaplanowanej podróży- Kayl popatrzył na mnie prosząco, tymi swoimi nieszczęśliwymi oczami zbitego szczeniaczka.
-Nie przesadzaj, upłynęła zaledwie doba od naszego ostatniego razu. Ile razy można się bzykać? Chyba są jakieś granice-prychnąłem na niego, usiłując nie ulec jego błagalnemu wzrokowi.
- Ależ skarbeńku, my jesteśmy zdrowymi, młodymi mężczyznami. Możemy nie wychodzić łóżka przez tydzień! Dla nas raz na dobę to racja głodowa!- oburzył się Ashlan.- Bądź grzecznym chłopcem i pozwól się trochę popieścić, a potem pojedziemy dokąd zechcesz i zaniesiemy cię choćby na własnych plecach- wbił we mnie piękne, zielone oczy z takim samym jak u wojownika wyrazem twarzy. Westchnąłem zrezygnowany. Dwóch na jednego to nie w porządku. Zrobiło mi się ich troszeczeczkę żal.
- No dobrze, niech wam będzie,  jeszcze mi się tu pochorujecie i co ja wtedy z wami zrobię –powiedziałem nieco złośliwie-I żadnego robienia słodkich szkrabów, bo naprawdę odstawię was na boczny tor - Nie zdążyłem nawet dokończyć zdania jak Kayl jednym warknięciem pozbawił nas wszystkich ubrań. Pisnąłem i zakryłem swoje przyrodzenie dłońmi.
-Dzisiaj jest mój dzień, ty go miałeś wczoraj pierwszy-zwrócił się wojownik  do księcia.
-Dobrze, ale  w zamian, pozwolisz mi zapoznać się z twoim zgrabnym tyłeczkiem-postawił twardy warunek książę z uśmiechem patrząc na gotowego już do ataku, sączącego penisa Kayla. Dupcia Yuriko do twojej wyłącznej dyspozycji, na cały wieczór, w zamian za dostęp do twojej.
-Eeee..to trochę zbyt…- wyjąkał Kayl.
- Uważasz, że cena jest za wysoka? To spójrz tutaj- Ashlan pochwycił zwinnie Yuriko w wąskiej tali i położył się na dywanie na plecach, nakrywając się smukłym ciałem chłopca. Złapał go za zarumienione od płomieni buzującego kominka pośladki i delikatnie je rozchylił. Ciemnowłosy mężczyzna, aż zamruczał na widok ciasno zaciśniętej, małej dziurki.
- I co, prawda, że to niezły widok?- kusił książę. Dobrze wiedział, że podniecony już do granic możliwości wojownik niczego mu nie odmówi.
- W porządku-rzucił ochryple Kayl- tylko bądź ostrożny.
Już miałem zaprotestować. Co oni sobie myślą? Nikt mnie nie pyta o zdanie! Co ja jestem jakąś plastikową  panną z sex shopu? Kupczą moją pupą jakby należała do nich. Właśnie miałem wstać i zwiać tym łobuzom, gdy wojownik przejął mnie z rąk księcia i ułożył mnie na brzuchu, na swoim twardym torsie. Znacie pozycję sześćdziesiąt dziewięć? Ja nie znałem. Mężczyzna odwrócił mnie tak, że leżąc na nim przed nosem miałem jego ogromnego, pobudzonego penisa. Na jego czubku już zaczęły się zbierać perłowe krople. Zrobiło mi się gorąco. Zapragnąłem dotknąć pokrywającej go aksamitnej skórki. Przysunąłem się bliżej i zacząłem językiem badać z dziecięcą ciekawością jego fakturę. Był ciepły, lekko słonawy i jedwabisty. Zamruczałem zachwycony i na próbę włożyłem do buzi sam jego koniuszek. I wtedy to poczułem. Wilgotny, szorstki język Kayla zaczął pieścić moją drżącą dziurkę. Zanurzał się w niej raz po raz, a z moich ust zaczęły się wydobywać  ciche okrzyki rozkoszy. Poczułem jak się wycofuje, a potem wkłada do wewnątrz ostrożnie jeden nawilżony palec, zgina go i prostuje rozciągając zaciśnięte ścianki. Następnie wsuwa powoli dwa kolejne. Tymczasem Ashlan też nie próżnował. Stanął między rozsuniętymi udami Kayla i uniósł jego nogi do góry opierając je na swoich ramionach. Lekko spanikowany wojownik usiłował je opuścić z powrotem.
- Kochanie, rozsuń szerzej nóżki. Nie bądź tchórzem. Nie masz pojęcia jak słodko wyglądasz taki przestraszony i uległy. Umowa to umowa- poprosił Ashlan obniżonym z pożądania głosem- Yuriko zajmij się nim porządnie. Wykaż trochę więcej zapału.
Tego nie trzeba było mi powtarzać. Schyliłem niżej głowę i wepchnąłem sobie członka Kayla głęboko do gardła. Zamruczałem powodując wibracje i sprawiając że zaczerwieniony już mocno organ nabrzmiał jeszcze bardziej. Książę tymczasem zaczął przygotowywać dziurkę Kayla do penetracji. Delikatnie pieścił ją i masował wkładając następne palce. Kiedy już uznał, że wystarczy zmieniliśmy się pozycjami. Ja leżałem na brzuchu z wypiętą mocno pupą, między moimi szeroko rozwartymi udami stał Kayl, a Ashlan zajął miejsce tuż za nim. Wojownik rozchylił moje pośladki i naparł swoim przyrodzeniem na moje wejście. Stęknąłem. Trochę zabolało. Zanurzył się we mnie od razu głęboko, aż po jądra.
-Pochyl się trochę Kayl- zabrzmiało polecenie księcia. Kiedy wojownik spełnił jego prośbę, jasnowłosy rozsunął jego nogi eksponując lekko otwartą dziurkę. Przyłożył do nie swojego stwardniałego, śliskiego od pachnącego, migdałowego olejku penisa i pchnął mocno. Mężczyzna przed nim krzyknął zaskoczony i znieruchomiał.
-Miało być delikatnie ty brutalu-wychrypiał.
-Szsz.. ..Spokojnie .Już dobrze kochanie-uspokajał go łagodnie głaszcząc  czule po napiętych plecach- Zaraz się przyzwyczaisz.- Po chwili książę wyczuł jak wojownik poruszył na próbę biodrami. Mięśnie jego odbytu rozluźniły się wpuszczając go jeszcze głębiej do środka.
-Teraz uważaj. Nie zgub rytmu- zaczął się powoli poruszać, jednocześnie popychając wojownika, który wbijał się coraz mocniej w moje ciało. Szybko wypracowaliśmy wspólny, zgodny sposób poruszania się. Trzy ciała ocierały się o siebie, wbijając się coraz dalej i dalej w swoje wnętrza, jęcząc i wzdychając z niewysłowionej rozkoszy. Raz po raz uderzali w swoje prostaty powodując, że gwiazdy stawały im przed oczyma.   Po krótkiej chwili takiej zabawy wystrzeliłem spermą z głośnym okrzykiem spełnienia, wijąc się w oszałamiających dreszczach. Zaraz też, jęcząc z doznawanej przyjemności   dołączyli do mnie moi kochankowie. Opadliśmy razem na puszysty dywan nie mając siły się podnieść i przenieść na łóżko. Ashlan wyciągnął się, schwycił leżącą na fotelu obok kołdrę i przykrył nas wszystkich. Przytuliliśmy się do siebie tworząc niesamowitą plątaninę rąk i nóg. Już po paru minutach słychać było tylko nasze spokojne oddechy.

Następnego dnia rankiem wsiedliśmy na prom do Sylis. Podróż miała trwać tylko kilka godzin. Po południu mieliśmy być na miejscu. Trzeba przyznać, że większość czasu przespaliśmy. Byliśmy ogromnie zmęczeni. Kilka razy budziliśmy się w nocy i sytuacja powtarzała się do nowa w różnych konfiguracjach. Zasnęliśmy dopiero nad ranem. Na lotnisku uświadomiono nas, że urządzenia elektroniczne działają tutaj bardzo kapryśnie, więc zamiast pojazdu wynajęliśmy jakieś śmierdzące, rogate wielkie bydlęta. Na szczęście były bardzo łagodne i łatwe do prowadzenia. Potrafiły też udźwignąć spory ciężar. Ten drań Kayl dopiero teraz przyznał się, że wiedział o trudnościach jakie napotkamy i doskonale zna trasę naszej podróży, bo już kiedyś tutaj był. Kiedy naskoczyliśmy na niego z słusznymi pretensjami, dlaczego nas nie uprzedził, uśmiechnął się tylko zawadiacko i stwierdził…
-Jeszcze byście się rozmyślili, a tak wieczorem dotrzemy na klify. Jak się pospieszymy, to kolację zjemy już w zamku- snuł optymistyczne wizje.
- Nie wiem jak ciebie, ale mnie boli tyłek i nie uśmiecha mi się wielogodzinna jazda na tych potworach. Zresztą sam się przekonasz, że to nie najlepszy pomysł –warknąłem do niego zirytowany.
I tak oto ruszyliśmy jeden za drugim w stronę wybrzeża. Wędrówka trwała kilka godzin. Jechaliśmy długim, wąskim kanionem. Krajobraz monotonny, pustynny, wszędzie tylko kamienie, piach i uschnięte drzewa. Nie było na czym zawiesić oka. Zmęczeni, zakurzeni, o zachodzie słońca dotarliśmy do słynnej, starożytnej bramy. Zsiedliśmy z naszych cuchnących rumaków i zaciekawieni podeszliśmy na skraj stromego klifu. Kilkadziesiąt metrów w dół  widać było wzburzony ocean. Zaczęliśmy przeszukiwać  oczyma mocno zachmurzone  niebo.
-Gdzie się u licha podziała ta wyspa? Nie pomyliłeś czasem drogi?- zapytał zawiedziony Ashlan.
-Widzisz tą wielką ciemną chmurę? To właśnie tam. Podobno zamek specjalnie zasłania się w ten sposób aby ukryć się przed oczyma wścibskich poszukiwaczy przygód- odrzekł Kayl.
-E tam, bredzisz. Skąd by jakaś kupa kamieni wiedziała kto przybywa, swój czy wróg?- zapytał ironicznie książę.
-Przestańcie się sprzeczać. Zaraz zrobi się ciemno. Mamy najwyżej godzinę do zachodu słońca. Podejdźmy lepiej bliżej i zbadajmy bramę- fuknąłem na nich z dezaprobatą. Kayl skinął mi głową i pierwszy pokuśtykał  w kierunku wysokiego kamiennego łuku.
- Strasznie kulejesz, czyżby cię coś bolało biedaku-zapytałem z fałszywą słodyczą w głosie.
- Daj mi spokój, już nigdy nie zgodzę się na żadne, durne pomysły Ashlana- odparł wojownik z lekkim rumieńcem na śniadej twarzy.
- Nie zwalaj winy na mnie- zwrócił się do niego oburzony książę-Byłeś tak napalony, że zgodziłbyś się na wszystko, cokolwiek bym ci zaproponował. I nie chcę ci wypominać, ale czy to nie ty krzyczałeś głębiej kochanie, właśnie tak, zrób to jeszcze raz.
- Niczego takiego sobie nie przypominam- powiedział Kayl, którego twarz przypominała właśnie kolorem dojrzałego pomidora.
- Co z wami nie tak?! Obaj po upojnym seksie tracicie na drugi dzień pamięć, a tu człowiek tak się stara, aby było wam dobrze. Podczas orgazmu przepalają wam się szare komórki czy jak? Macie zwarcie na łączach?- Ashlan wyraźnie obrażony wysforował się do przodu. I tak sprzeczając się i żartując dotarliśmy do celu naszej podróży.  Stanęliśmy wreszcie przed bramą. Zbudowana z ogromnych, granitowych bloków cała pokryta była tajemniczymi runami. Książę zabrał się za odczytywanie napisów w języku staroelfickim.
-Niewiele z tego rozumiem, ale tu jest coś daninie z krwi otwierającej ukryte drzwi- z trudem przeliterował jasnowłosy.
- No to damy jej to o co prosi- wziąłem do ręki cieniutki sztylecik i naciąłem nim płytko palec. Podszedłem bliżej i delikatnie zacząłem rozsmarowywać krew po miejscu, które wyraźnie się wyróżniało. Było to jakby krótkie zdanie, wyryte  nieco głębiej niż pozostałe i z większą starannością. Najwidoczniej kiedyś pokryte złotą emulsją bo jeszcze teraz dostrzegłem jej resztki. Poczułem zawroty głowy, zrobiło mi się zimno. Zachwiałem się, a wewnątrz mojej czaszki odezwał się obcy, kobiecy głos………

7 komentarzy:

  1. Super rozdział ! Kobieto Ty to masz wyobraźnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż się sama boje, co bedzie dalej...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyżby Ashlan zaczął nosić barwione kontakty bo do tej pory jego oczy były zielone?
    Pozdrawiam Mefisto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe dobrze wiesz,że ja mam sklerozę, często się mylę w takich sprawach. Niestety nie ma kto ich po mnie poprawiać.

      Usuń
  4. Mogę Ci obiecać, że jak tylko znajdę jakąś pomyłkę to natychmiast ją wskażę. Oczywiście jeśli chcesz i nie masz nic przeciwko.
    Pozdrawiam Mefisto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli możesz, zwróć uwagę na błędy rzeczowe np. pomyłki w imionach, nazwach, wyglądzie itp. Z góry dziękuję.

      Usuń
  5. A proszę Cie bardzo ,cała niewątpliwa przyjemność pomojej stronie.;)

    OdpowiedzUsuń