piątek, 11 maja 2012

Rozdział 4

Mój śliczny, przytulny pokoik.
Leżę na łóżku i tradycyjnie liczę barany. Jest już dobrze po północy, a ja nie mogę zasnąć. Sytuacja, w której się znalazłem nieco mnie przerastała. Z jednej strony Zerel, który okazał mi tyle bezinteresownej dobroci. Przyjął mnie, zupełnie dla niego obcą osobę do swojego domu. Dał mi namiastkę rodziny, której nigdy nie miałem. Bywał ironiczny i złośliwy, ale potrafił  na swój szorstki sposób okazać mi  uczucie. Był dla mnie pierwszym, prawdziwym przyjacielem jakiego miałem. Nie byłbym w stanie w jakikolwiek sposób go skrzywdzić i zrobię wszystko, aby go uszczęśliwić. A co się z tym wiąże muszę zostać w Akademii i być przykładnym adeptem.
Z drugiej strony Ashlan. Mój piękny, na własnej głupocie wyhodowany wróg. Po jaką cholerę go podglądałem, a potem jeszcze strzeliłem w twarz? Przecież mogłem się domyślić, że taki potężny mag z daleka wyczuje czyjąś obecność. Co mnie podkusiło gapić się na niego z tych krzaków ? Każdy czarodziej miał swoje tajemnice i niechętnie się z nimi dzielił. Skoro ćwiczył z dala od innych widocznie miał do tego powodu, a ja bałwan jego spokój zakłóciłem. Co ja mam teraz zrobić, on mi tak łatwo nie daruje? Najchętniej schowałbym się w mysią dziurę i przeczekałbym kryzys.
Znowu to zrobiłem, spieprzyłem swoje życie. A tak się cieszyłem, że mogę tutaj zacząć od nowa, może nawet być szczęśliwym. A teraz kicha. Zrobiło mi się smutno. Do mojej skołatanej głowy napływało coraz więcej wspomnień. Były coraz wyraźniejsze. Tyle już w życiu przeszedłem i wynika z tego, że niewiele się nauczyłem. Zaczęły powoli pojawiać się obrazy. Jedne gorsze od drugich. Ludzie walczący z innymi ludźmi o mnie. I nie liczyłem się ja, tylko moja moc, możliwość zapanowania nad nią .Widziałem niekończący się ból i upokorzenia, które towarzyszyły mi odkąd pamiętam. Całe życie byłem niewolnikiem to w tych, to w innych rękach. I krew, tyle niepotrzebnej krwi. Wkręcone z cierpienia ciało mojej matki. Jej szeroko otwarte z przerażenia oczy. Zginęła z mojej winy. To przez moją magię, której pożądali wszyscy. Dlatego NIENAWIDZĘ swojej mocy. Gdybym wiedział jak pozbyłbym się jej natychmiast. Poczułem jak moją skołataną głowę ogarnia ciemność. Myśli zaczęły się mieszać, senne koszmary pochwyciły mnie w swoje szpony. Spadałem w bezdenny wir pełen strachu i bólu. A na dnie COŚ czekało, wyciągnęło do mnie uzbrojoną w szpony dłoń. Wiedziałem, że wystarczy ją ująć, a wszystkie moje problemy się skończą i to właśnie przerażało mnie najbardziej.


Nagle poczułem czyjeś dłonie na moim czole, czyjeś ciepłe ramiona potrząsały mną gwałtownie. Powoli zaczęła mi wracać świadomość. Wydobywałem się z trudem z lepkich macek strachu.
- Yuriko, Yuriko obudź się to tylko sen- nieco przestraszony głos mojego opiekuna przywracał mnie do rzeczywistości- od pół godziny usiłuję cię dobudzić. Już myślałem, że będę musiał sprowadzić pomoc. Strasznie krzyczałeś. Cierpiałeś, a ja nie wiedziałem co robić. Twoje ciało wyglądało jak martwe, a dusza jakby przebywała w innym wymiarze. Wyglądało to przerażająco. Co się z tobą dzieje? Musisz się otworzyć i zdobyć w końcu na szczerość.
Przytuliłem się do jego szerokiej piersi. Potrzebowałem czyjejś bliskości, aby się uspokoić. Pogłaskał mnie po włosach. Popatrzyłem na niego smutno i potrząsnąłem głową.
- Nie mistrzu, nic nie możesz zrobić. Ciężaru, który ciąży na mojej duszy nikt nie jest w stanie zdjąć. Ale nie martw się, do tej pory jakoś sobie radziłem, a byłem sam. Teraz mam ciebie i twoją przyjaźń i to daje mi nowe siły do walki z losem .Hm. W czymś jednak możesz mi pomóc. Muszę uzyskać jak największą kontrolę nad swoją mocą. Wskaż mi kogoś kompetentnego, kto mi pokaże jak to zrobić. Przyrzekam, że będę ciężko pracował.
Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Akademia. Biblioteka.
Zostałem po lekcjach i zacząłem przeszukiwać księgozbiór. Rudowłosa elfka siedząca za kontuarem nieco mi pomogła w doborze lektury. Ukryłem się w kąciku i zacząłem przewracać kartki, mając nadzieję, że znajdę coś na temat samokontroli oraz demonicznej łapy pojawiającej się w moich koszmarach. Wtem czyjeś ręce podniosły mnie i posadziły na stole. Między moimi udami stanął młody, nieznajomy mężczyzna kompletnie mnie unieruchamiając.
- A to cukiereczek mi się trafił. Nie spodziewałem się takiego znaleziska w tej zakurzonej sali.- jego ręka zaczęła pełznąć niepokojąco blisko od mojego rozporka. Zacząłem się gwałtownie wyrywać. Skąd się biorą ci napaleni kretyni. Chodzę rozczochrany, w za dużych pomiętych ciuchach. Staram się nie rzucać nikomu w oczy, a oni wciąż się pojawiają. Nic nie rozumiem. Co ich do mnie przyciąga? Schyliłem się i zacisnąłem zęby na jego uchu. Wrzasnął, ale nie puścił mnie. Rozległo się skrzypnięcie otwieranych drzwi i do sali  wkroczyła grupka osób. A na jej czele szedł zgadnijcie  kto- mój ulubiony wróg. Popatrzył na nas zaskoczony i zmarszczył dumne brwi. I już w tej samej chwili ściskał za szyję mojego prześladowcę. Odwrócił go twarzą do siebie. Facetowi gały dosłownie zaczęły wyłazić z orbit. A on podniósł go bez wysiłku do góry i patrząc mu w oczy powiedział spokojnym, chłodnym tonem.
-Drogi kolego, to nie ładnie bawić się bez pozwolenia cudzymi zabawkami. A ta –tu wskazał na mnie-należy tylko do mnie. Racz więc się oddalić. No chyba, że nie chcesz -i w tym momencie zacisnął silniej dłonie, a kiedy je puścił ten kretyn spłynął na ziemię jak woda. Podniósł głowę popatrzył na niego z czystym przerażenie w oczach .Wywindował się z trudem do pionu i bąkając jakieś przeprosiny powlókł się w stronę drzwi. A ja zostałem . Niestety. Blondyn odwrócił się teraz do mnie. Jego twarz wyrażała czyste politowanie. Pewnie dla mojej głupoty.
- Ty to jakiś strasznie pechowy jesteś. Za każdym razem gdy cię widzę tkwisz po uszy w tarapatach. Jeszcze nie spłaciłeś długu u mnie , a już naraziłeś się komuś innemu. Mnie jesteś winien dwie przysługi i jedno lanie - tu przybliżył swoją piękną twarz do mojej, tak, że poczułem jego oddech na szyi. Po krzyżu zaczął mi pełznąć zdradziecki przyjemny dreszczyk. Kciukiem przejechał mi po dolnej wardze. A moje usta zupełnie mnie nie słuchając same się rozchyliły. Przestraszony reakcją własnego ciała szarpnąłem się do tyłu. Spiętrzone za mną książki zaczęły z głośnym hukiem spadać na ziemię. To zwróciło na nas uwagę wszystkich obecnych w pobliżu ludzi.
-Cos ty dzieciaku taki nerwowy? A może ty dziewicą jesteś?- i spojrzał na mnie ze złośliwym uśmiechem. Zaczerwieniłem się, bezradnie odwracając głowę. Czarna splątana grzywa włosów opadła mi na twarz zasłaniając mnie przed natarczywym wzrokiem.
-Nie bój się nic ci nie zrobię. Na razie-i i tu złowieszczo przeciągnął końcówkę- muszę zastanowić się nad odpowiednią karą. Zwłaszcza za tego liścia-wyszeptał mi do ucha. A ja znowu zadrżałem. Odsunął się ode mnie i ruszył w stronę swoich kumpli. Dopiero  w tej chwili zauważyłem, że na sali panuje zupełna cisza. I wszyscy obecni w pobliżu patrzą na nas z wielkim zainteresowaniem. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię.

3 komentarze:

  1. Wiesz, czytam to opowiadanie kolejny raz (jedno z ulubionych) i zastanawia mnie brak komentarzy pod nim. Czynikt nie potrafi docenić oryginalności pomysłu?
    Dla mnie jest świetne (mimo niedociągnięć i błędów , ale jak sama na początku wspomniałaś to opowiadanie było pierwszym).

    OdpowiedzUsuń
  2. Zauważ, że choć liczniki wejść biją, a mało kto pisze komentarze. Jest ich z każdym miesiącem mniej i mniej. Za niedługo nie będzie wcale. To opowiadanie jest bardzo stare, ma 41 jeden tysięcy wejść, a tylko kilka wpisów. Jak widać piszę te historyjki chyba tylko dla siebie, bo ja tak to odbieram, albo się nie podoba to co tworzę. Nigdy nie skrobałam do szuflady. ,, Twierdza” była naprawdę pierwszą rzeczą, którą w życiu napisałam, doprowadziłam ją do finału z czego jestem dumna. I może jest niemądra, ale włożyłam w nią serce jak w każde swoje opko. Tak jak ty nie mam pojęcia czym kieruje się większość czytelników. Ja tylko robię to co lubię, inna rzecz czy dobrze, nie mnie oceniać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj dumna Ty bądź i to bardzo! Tak się zastanawiam, ile opowiadań z Twojej twórczości może być moimi ulubionymi? To jest czwarte, które czytam i kolejne, od którego nie mogę się oderwać... Krytykować nie będę, bo laik ze mnie spory. Lecz jeśli coś tak wciąga, że trzeba czytać powoli, żeby prędko się nie skończyło, to jestem pełna podziwu. Uwielbiam styl w jakim piszesz i cieszę się po raz kolejny, że trafiłam na Twojego bloga. Więc pisz nawet tylko dla tych paru osób, które są Twoimi wiernymi fanami.
      Ps. Jak ja nie lubie pisać komentarzy! Jeśli wystarczy proste och! albo ach! To będę się starać. Pozdrawiam. Gonia

      Usuń