piątek, 11 maja 2012

Rozdział 3

Kiedy wróciłem do domu obaj panowie, mam tu na myśli Zerela i Domena rzucili się na mnie gadając jeden przez drugiego. Zasypali mnie dziesiątkami pytań. Najpierw o egzaminy, potem o to jak się czuję, o moje sny, wspomnienia, magię. Ja tak naprawdę poza wynikami testów nie miałem im nic nowego do zakomunikowania. Nadal pamiętam tylko luźne nie powiązane ze sobą obrazy. Wreszcie umilkli nieco rozczarowani. Siedzieliśmy razem w kuchni sącząc zimne piwo.
- Och, Zerelu w ten sposób niczego się nie dowiemy-westchną z rezygnacją Damen- widzę, że ten mały łobuz wszystkiego nam nie mówi, ale nie chcę go naciskać. Myślę, że w końcu się przełamie i opowie nam o wszystkim sam- tu popatrzył na mnie wymownie.
Ja oczywiście udawałem, że nie widzę tego spojrzenia .Tak naprawdę to wcale nie chciałem nic pamiętać. Instynkt mówił mi że lepiej będzie jak zacznę od nowa z czystym kontem.
-Wiesz Domenie- powiedział po chwili długiego namysłu drugi mistrz-jest jeszcze coś o czym nie wiesz, coś co umknęło mojej pamięci. Yuriko ma na lewej łopatce tatuaż, bardzo oryginalny, trochę przypomina te, które noszą dzieci arystokratycznych rodów. Oczywiście przeszukałem już bibliotekę, ale niczego ciekawego na ten temat nie znalazłem. Masz tutaj kopię mojego rysunku. Jest na nim też niewielki napis w nieznanym mi języku .Nie udało mi się go przetłumaczyć. To jakieś bardzo stare runy. Spójrz, może tobie coś on przypomina. Bo mnie chodzi po głowie jakaś stara legenda.
Debatowaliśmy o tym we trójkę jeszcze późno w noc. W końcu zmęczeni rozeszliśmy się do swoich pokoi. Moje koszmary na szczęście dzisiaj mnie opuściły. Przespałem całą noc kamiennym snem.
Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Akademia. Główny Dziedziniec.
Po przybyciu na miejsce zacząłem wprowadzać w życie nowy genialny plan. Pozbycie się z mojej głowy pana blondwłosego pięknisia uznałem za rzecz dziecinnie łatwą. Przecież właśnie jestem w miejscu, gdzie smakowite przekąski same się cisną w ręce. Wykorzystam swój urok osobisty i słodką buźkę. Szybko zapoznałem się z dwoma chłopakami, którzy tak jak ja trzymali się na uboczu i starali nie rzucać w oczy. Wyższy z nich Kiro nieźle władał magią ognia. Drugi Alek był utalentowanym nekromantą. Razem usiedliśmy na stołówce konsumując śniadanie. Zacząłem delikatnie badać teren. Musiałem dowiedzieć się najpierw czegoś o moim wrogu. Przecież nie znałem nawet jego imienia. Zacząłem rozglądać się dookoła poszukując go wzrokiem. Na wyższym poziomie sali, na niższym siedzieliśmy my, czyli plebs, stały stoliki dla elity Akademii. Siedzieli przy nich najbardziej utalentowani magowie, przeważnie dzieci arystokracji. Na nas zupełnie nie zwracali uwagi chyba, że trzeba było rozdeptać jakiegoś robaka, czytaj ktoś się naraził i spuszczali mu manto. Takich głupców było niewielu. Większość ludzi się ich bała i darzyła niechętnym szacunkiem. A przy środkowym stole, w otoczeniu trzech innych,
wyglądających na bardzo niebezpiecznych kolesiów siedział ON. Wskazałem na niego głową moim towarzyszom.
-Kim jest ten facet ? Czy wiecie coś na jego temat? Ostatnio trochę się mu naraziłem i nawet nie wiem komu-popatrzyłem na nowych kumpli pytająco.
Chłopcy popatrzyli po sobie wyraźnie zaskoczeni i trochę przestraszeni. Kiro pokręcił z niedowierzaniem głową.
-Jesteś tu pierwszy dzień i już zdążyłeś się posprzeczać z najniebezpieczniejszym facetem w tej budzie. Jak możesz go nie znać. To książę  Ashlan, duma tej cholernej Akademii. Jest nie tylko piekielnie utalentowanym  wojennym magiem, ale też synem cesarza Akiko. Krążą o nim paskudne legendy. Nikt nigdy nie próbuje nawet mu podskoczyć. Wszyscy padają przed nim na twarz. Jest bardzo przystojny i wielu ludzi do niego wzdycha. On się nimi bawi a potem odtrąca jak zepsutą zabawkę. Nigdy dwa razy nie bierze sobie nikogo do łóżka. Wykorzystać i porzucić to jego zasada. Nie okazuje żadnych uczuć nikomu nawet swoim najbliższym kumplom. Skrzywdził już wiele osób, a oni dalej do niego lgną jak ćmy do światła. Trzymaj się od niego z daleka.. Słyszałem, że lubi przemoc i perwersyjne zabawy. W razie draki nikt nie kiwnie nawet palcem żeby ci pomóż. Bądź ostrożny.
Alek bardziej impulsywny z nich dwóch chwycił mnie za rękę i odwrócił plecami do stołów elity.
-Lepiej żeby cię nie rozpoznał. Co ty takiego zrobiłeś? Ten koleś jest bardzo mściwy. Jeszcze nigdy nikomu nie darował. Na twoim miejscu rozważyłbym zmianę budy. Chyba, że cię nie rozpozna. W takim wypadku miałbyś szansę.
 Po takiej w stawce zrobiło mi się tak jakoś zimniej w okolicy kręgosłupa. Nie będę przecież tchórzem i nie będę uciekał. Ten rozpieszczony blondyn ma na pewno lepsze rzeczy do roboty jak prześladowanie mnie. Odwróciłem się i popatrzyłem dyskretnie w jego stronę. I tu niespodzianka. Facet patrzył wprost na mnie z zimnym sadystycznym uśmiechem. Oblizał lekko usta i zatopił w moich oczach szmaragdowe tęczówki.

2 komentarze:

  1. Ja nie wiem co jest takiego w Twoich opowiadaniach, że oderwać się od nich nie sposób. Można sobie czytać, czytać i modlić o wytrwałość i wenę. Błędzików nie komentuję, bo wiesz że się zdarzają, to co ja ludzik mały czepiać się mam. I w komentarzach ich pełno :) Pozdrawiam. Gonia

    OdpowiedzUsuń
  2. Twierdza jest pierwszym opowiadaniem jakie w życiu napisałam, z pewnością zawiera mnóstwo błędów. Służy do straszenia autorki.:))

    OdpowiedzUsuń