piątek, 11 maja 2012

Rozdział 24

Statek kosmiczny. Jadalnia.
Trzej młodzi mężczyźni siedzieli przy stole z zadowolonymi minami. Właśnie skończyli jeść kolację. Ubrani byli jak przeciętni turyści udający się na długo oczekiwane wakacje. Starali się od początku podróży zwracać na siebie jak najmniejszą uwagę i dotąd się im udawało. Ashlan rozejrzał się dookoła. Sala była wypełniona po brzegi. Pomiędzy stolikami uwijali się ubrani w marynarskie mundury kelnerzy. Książę przywołał gestem jednego z nich.
- Proszę o dwa piwa i soczek dla małego- i tu spojrzał złośliwie na Yuriko.
- Jaki soczek, co ja przedszkolak jestem? Ja też chcę piwo!- prychnął na niego rozzłoszczony chłopak w duchu przysięgając mu zemstę.
- Ty lepiej bądź cicho. Nie pamiętasz co się działo ostatnio jak spróbowałeś alkoholu?- poparł Ashlana Kayl.
- Niczego nie pamiętam, ale rano obudziłem się we własnym łóżku- stwierdził niewinnym tonem chłopak.
- Mam ci przypomnieć jak wieszałeś się nam na szyjach, obmacywałeś nas z takim zapałem, że omal nie spuściliśmy się w spodnie- podniósł głos zdenerwowany jego zachowaniem wojownik. Nie zdawał sobie sprawy, że ich kłótnia zaczyna zwracać powszechną uwagę. Gdzieniegdzie przy sąsiednich stolikach rozległy się ciche chichoty. A stojący i czekający obok nich na zamówienie kelner, coraz bardziej wytrzeszczał na nich oczy, usiłując zachować powagę.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Natomiast słyszałem jak po wyjściu z mojej sypialni robiliście sobie z Ashlanem dobrze w salonie. Tłukliście się tak strasznie na tych drzwiach, że nie mogłem zasnąć- odgryzł się Yuriko.
- Co za brednie opowiadasz, coś ci się przyśniło po pijaku-zaprzeczył wszystkiemu książę.
- Brednie, tak?! A kto wołał – Kayl mocniej, ah , mocniej, dochodzę?!- powiedział z przewrotnym uśmieszkiem chłopiec patrząc mu prosto w oczy.
- Głodnemu chleb na myśli jak mówi przysłowie. Byłeś podniecony więc ci się  przyśniła taka akcja- dodał nieco zmieszany wojownik.
- Ale z was kłamliwi tchórze, tak zmyślać w żywe oczy. Po ciemnych kątach to się obściskujecie, ale w biały dzień przy wszystkich żaden z was nie miałby odwagi nic zrobić. Prawda?!- podpuszczał ich Yuriko ukrywając szelmowski błysk w oku długimi rzęsami. Na to oświadczenie cała sala wstrzymała oddech. Kłócący się mężczyźni nie zdawali sobie sprawy, że teraz gapią się na nich prawie wszyscy. Znudzeni wcześniej dłużącą się drogą podróżni z zapartym tchem śledzili rozgrywający się na ich oczach spektakl.
- Tchórze?! Wyplujesz to słowo!- wściekł się nie na żarty Kayl – Zaraz ci udowodnię, że nie masz racji! Miałbym się wstydzić mojej słodkiej księżniczki?
Ashlan, cały czerwony na twarzy właśnie otwierał usta, aby uspokoić rozeźlonego wojownika kiedy został podniesiony ze stołka i przyciśnięty przez szeroki tors Kayla do najbliższej ściany. Mężczyzna włożył mu kolano między uda rozchylając jego nogi. Chwycił jego ręce unieruchamiając je po obu stronach głowy. Złączył ich usta w namiętnym pocałunku wdzierając się pożądliwym językiem do środka. Książę miał zamiar odepchnąć wojownika, ale kiedy ten potarł kolanem jego przyrodzenie jęknął bezsilnie i poddał się zapominając kompletnie gdzie się znajdują.
Yuriko siedział z ogromnym bananem na twarzy i uśmiechał się z satysfakcją. Hehe. Są jak dzieci, tak łatwo nimi manipulować. Dobrze ludzie mówią, że mężczyźni to proste istoty. O tak. Kocham was moje piękne księżniczki. Z pewnością to ja jestem waszą królową i będziecie tańczyć jak wam zagram. Na boginię wyglądają razem tak słodko .Wprost nie można od nich oderwać oczu. Trzeba będzie przerwać to przedstawienie bo nas stąd za chwilę wyrzucą. Taka mała zemsta, a jaka smaczna. Hihi.
…………………………………………………………………………………………………………………………

Poczekalnia na lotnisku
Po tygodniu męczącej podróży nasi wędrowcy stanęli wreszcie na płycie lotniska. Ostanie dwa dni były wyjątkowo nieprzyjemne. Gdy tylko wychylali głowy za próg pokoju witały ich gwizdy i głupie uśmieszki. Posiłki przynoszono im do sypialni. Woleli nie narażać się na niewybredne żarty i ordynarne uwagi. Teraz więc odetchnęli z ulgą. Zaczynała się przygoda. Świat stał przed nimi otworem. Tak przynajmniej myśleli. Kiedy oni dyskutowali ,gdzie najlepiej najpierw się udać podszedł do nich niski mężczyzna, wyglądający na państwowego urzędnika i wręczył im list od cesarza. Po czym udał się w swoją stronę. Ashlan z niepewną miną obracał w ręku kopertę bojąc się ją otworzyć.
-Co tak stoisz? Daj, ja otworzę- Kayl wziął list i zaczął czytać. Z każdą następną linijką marszczył coraz bardziej czoło.
Drodzy podróżnicy!
Mam dla was niespodziankę. Dla waszej wygody i żebyście nie plątali się bez celu i bez nadzoru zapisałem was na wycieczkę. Zbiórka przed poczekalnią lotniska o 16.00. Macie się zgłosić do profesora Omala.I nie bójcie się nie będziecie sami. Zapewniłem wam kulturalne towarzystwo. Macie słuchać jego poleceń jakbym to był ja. Od mojej decyzji nie ma odwołania, chyba, że chcecie się narazić na mój gniew.
                                                                        Miłych wakacji!!
- Wiedziałem, że to nie może być prawda. Wakacje, też coś! Okazuje się, że twój ojciec jest jeszcze bardziej przebiegły niż matka. Specjalnie nic nam wcześniej nie powiedział bo wiedział żebyśmy się buntowali. A to drań!- pokręcił głową z rezygnacją Yuriko.
-Ja za to wiem kto to jest ten Omala. Każdego roku najlepsi uczniowie ze wszystkich Akademii walczą o nagrodę pieniężną i ekskluzywne wakacje. Wybieranych jest pięciu zwycięzców. Ten profesor jest przewodniczącym komisji i organizuje te wyjazdy- odparł Ashlan.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że spędzimy nasz wolny czas w towarzystwie kujonów z całego Sheridanu! To katastrofa- zajęczał Kayl.
- Niestety to prawda, nie mamy innego wyjścia. Chodźmy ich poszukać bo zbliża się 16.00- książę chwycił za rękę Yuriko i pociągnął w stronę wyjścia.
Przed wejściem na lotnisko stała niewielka grupka złożona z dwóch okularników, rudzielca, chudego mądrali i krętowłosej dziewczyny. Wyraźnie na kogoś czekali. Ubrani byli w eleganckie stroje podróżne prosto z katalogu. Spoglądali na mijających ich przechodniów z wyraźną wyższością i pogardą.
- To chyba nasi wycieczkowicze- szepnął Yuriko.
- Nawet na pewno. Te paskudne okularki i ten błysk fanatyzmu w oczach. Parę dni w ich towarzystwie i na kolanach wrócimy do pałacu błagając cesarza o litość-rzucił Kayl.
 W tym momencie podszedł do nich wysoki, piegowaty mężczyzna w towarzystwie dwóch innych wyglądających na wojowników. Spojrzał na czekającą niecierpliwie gromadkę.
- Jestem profesor Omala, a to nasi przewodnicy i strażnicy – i wskazał na stojących obok niego uzbrojonych po zęby wojowników.-Cieszę się że wszyscy już są. Będziemy wędrować po niebezpiecznych rejonach dlatego ochroniarze będą nam niezbędni. Teraz udamy się do hotelu i tam wypoczniemy. Jutro wczesnym rankiem wyruszymy do słynnej Akademii Trewej. A teraz za mną.
………………………………………………………………………………………………………………….
Niewielka hotelowa jadalnia
Wieczorem wszyscy uczestnicy wycieczki zebrali się na wspólnej kolacji. Siedzieli w milczeniu wokół dużego dębowego stołu spoglądając na siebie nieufnie. Wyraźnie było widać, że utworzyły się dwa obozy. Po jednej stronie szczęśliwi wygrani , po drugiej nasi trzej podróżnicy. Dziewczyna posłała nieśmiały uśmiech w ich kierunku.
- Może się poznamy. Ja jestem Anja- podała rękę najbliżej siedzącemu Yuriko.
- Lepiej się z nimi nie rozmawiaj. Nie widzisz, że to jacyś wieśniacy-odezwał się jeden z okularników.
- Wyglądają na rozpieszczonych synków bogatych tatusiów. Pewnie bali się ich samych puścić na wakacje, żeby sobie krzywdy nie zrobili więc załatwili im niańki- odparł złośliwie chudzielec.- Nie kompromituj się Anja, to że są przystojni nie świadczy o tym, że mają sprawną choćby jedną szarą komórkę.
Ashlan złapał za nadgarstek podnoszącego się właśnie z wściekłą miną Kayla.
- Odpuść, nie widzisz z kim masz do czynienia-szepnął mu do ucha książę delikatnie głaskając pod stołem jego dłoń.
- Będę grzeczny jeśli dostanę uspokajającego buziaka- odparł wojownik uśmiechając się psotnie.- Mogę trochę ich zgorszyć?- zapytał cicho. Mrugnął do Yuriko i zamruczał seksownym głosem-Skarbie nie dostałem dzisiaj od ciebie żadnego całusa i czuję się opuszczony-po czym pochylił się i wpił się zarumienionemu z zakłopotania chłopcu w usta wsuwając głęboko język i splatając go z językiem malca w upojnym tańcu.
Siedząca przy stole czwórka studentów pootwierała z zaskoczenia usta. Ich inteligencja nagle gdzieś się ulotniła. Wyglądali bardzo głupio poruszając wargami jak karpie. Żaden z nich nie potrafił wykrztusić ani słowa.
- Panowie zaczekajcie łaskawie, aż znajdziecie się w sypialni. Nie demoralizujcie tych niewinnych dziatek- zwrócił się do nich profesor zaciskając mocno wąskie usta, aby się nie roześmiać.- Taki widok może trwale uszkodzić ich delikatną psychikę.

2 komentarze:

  1. Psychikę to ja mam już całkiem zrujnowaną...i te spojrzenia z boku z pytaniem "co ona tak rży jak osioł?". Wymiatasz moja droga. Kłaniam się. Stregabiancoholiczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczynam się bać, co będzie z tobą, jak przeczytasz resztę opowiadań. Obawiam się, że możesz doznać trwałych urazów.

      Usuń