piątek, 11 maja 2012

Rozdział 30

Zajęta przez nas szturmem czyjaś sypialnia
Obudziłem się wczesnym rankiem i przeciągnąłem chcąc rozprostować zastane mięśnie. Rozejrzałem się po pokoju. Z obu stron przywierały do mnie dwa nagie, gorące ciała. Spali posapując cichutko. Wyglądali tak niewinnie, długie rzęsy rzucały cienie na ich zarumienione policzki. W [pierwszym odruchu miałem ochotę przytulić się do nich i pocałować. Usiadłem potrząsając głową chcąc szybko odzyskać pełną świadomość. Zawsze pobudka była dla mnie niełatwa. Potrzebowałem natychmiast kawusi ze śmietanką. Zacząłem się wiercić chcąc wyzwolić się z plątaniny kończyn. Okropny piekący ból w pupie uderzył we mnie nagle tak mocno, że zaskomlałem  zaskoczony jego intensywnością. -Zamorduję, wypatroszę , ożywię i znowu ukatrupię ich obydwu. Co mnie wczoraj zaćmiło, że uległem ich pokręconym fantazjom? Coś takiego? Te dwa zboczuchy pochrapują  sobie  w najlepsze ,a ja tu cierpię!
-Pobudka dranie!- wrzasnąłem z całych sił-Wasza księżniczka się obudziła. Natychmiast wstańcie i mnie uratujcie-chlipnąłem.
- Rany boskie, co się stało?- usiadł na łóżku gwałtownie Kayl. – Czemu się tak drzesz o tak wczesnej porze? Śpij jeszcze skarbie.
-Nie mogę- wypiszczałem żałośnie.
-Słońce co się dzieje? Mógłbyś być trochę ciszej i nie kwiczeć mi wprost do ucha- prychnął na mnie, otwierając z trudem jedno niebieskie oko, Ashlan.
-Koniec spania lenie! Jestem waszą księżniczką, a wy moimi rycerzami, prawda?- wyjęczałem cicho.
- Oczywiście skarbie-przytaknęli zgodnie uśmiechając się do mnie promiennie.
-Nie bardzo tylko rozumiem, gdzie ten smok przed którym mamy cię uratować- zapytał już nieco przytomniej zaciekawiony książę.
-Jak to gdzie głąby jedne?- przekręciłem się postękując na brzuch i popatrzyłem na nich z wyrzutem.
-Czy ty nam chcesz w ten dziwny sposób dać do zrozumienia, że boli cię ten śliczny tyłeczek?- zajarzył w końcu ciemnowłosy wojownik.
-Yhy..-wyszeptałem zawstydzony ukrywając czerwoną twarz w poduszce.
-Już się tobą zajmujemy malutki. Nie pozwolimy byś dłużej cierpiał- Ashlan zupełnie nie przejmując się swoją nagością wstał i ruszył w stroną łazienki. Mignęły mi przed oczami jego zgrabne białe pośladki. Po chwili  usłyszeliśmy zadowolony głos mężczyzny.
-Tutaj jest świetna wanna wielkości małego basenu. W sam raz dla trzech osób. Ja napuszczę wody, a ty Kayl poszukaj jakiegoś przeciwbólowego żelu. Powinien być w tej apteczce koło lustra- ciemnowłosy również się podniósł i zaczął przeszukiwać szafki w poszukiwaniu medykamentu.
-Ha znalazłem. Jesteś gotowy?- zawołał.
- Pewnie. Możecie tu przyjść. Zrobimy sobie długą relaksującą kąpiel. Tylko bądź ostrożny i nie zrób krzywdy naszemu maleństwu- krzyknął książę.
- Nie rób ze mnie takiego troglodyty- fuknął Kayl. Pochylił się nade mną i delikatnie wziął mnie na ręce.
- Ajjajjaj, powoli- pisnąłem i jeszcze mocniej się zaczerwieniłem widząc pożądliwe spojrzenie mężczyzny błądzące po moim ciele. On tymczasem czule przytulił mnie do swojego torsu i zaniósł do łazienki. Zerknąłem zaciekawiony przez jego ramię. Pomieszczenie było wypełnione pachnącą kwiatami parą. Wszędzie paliły się malutkie szkarłatne lampioniki. Sprawiały, że proste , wyłożone białymi kafelkami pomieszczenie zamieniło się w rozkoszne gniazdko. Wyczułem jak atmosfera z każdą chwilą robi się coraz bardziej napięta. Nie mogliśmy oderwać od siebie oczu. Wpatrywaliśmy się w siebie z rosnącym pożądaniem. Mimo różowej mgiełki zasnuwającej właśnie mój otumaniony mózg nadal w tylnych partiach czułem ogromny dyskomfort. Chciałem się poprawić w trzymających mnie ramionach, zacząłem się wiercić i ból ponownie mnie sparaliżował. To natychmiast przywróciło mi zdrowy rozsądek.
- Nie stój tak i włóż mnie wreszcie do tej wanny. Natychmiast się uspokójcie. Nie będzie żadnego miziania- wrzasnąłem na nich zirytowany i zdecydowany bronić mojej pokiereszowanej pupy przed ich zakusami. Przestraszony moim krzykiem Kayl poślizgnął się na mokrej posadzce i z głośnym pluskiem razem ze mną wpadł do basenu. Obaj opiliśmy się trochę wody i najedliśmy pływającej po powierzchni gęstej, różowej piany. Jak tylko doszedłem do siebie namydliłem dużą gąbkę i trzasnąłem nią tego tłumana prosto w uśmiechniętą od ucha do ucha gębę.
-Miałeś mnie ratować, a nie utopić cymbale- prychnąłem na niego obrażony zadzierając do góry nosek. Ashlan widząc naszą sprzeczkę zachichotał, wszedł do wanny i usiadł po mojej drugiej stronie.
- Nie martw się kochanie, twoja słodka pupa jest dzisiaj bezpieczna. Wlałem do wody olejek, który rozluźni twoje napięte mięśnie i zadziała również przeciwbólowo. Jeszcze tylko założę ci żel, by wygoić drobne otarcia, które tak ci dokuczają.
-Dawaj tą tubkę zboczeńcu. Sam się posmaruję.
- Nie dasz rady Yuriko. Trzeba to wcisnąć naprawdę głęboko, aby osiągnąć skutek.
- Pieprzysz. Wiem co ci chodzi po tej rozczochranej głowie. Trzymajcie łapy przy sobie- uklęknąłem w płytkiej wodzie, wypiąłem nieco pośladki, nabrałem emulsji na palec i usiłowałem wcisnąć ją we właściwe miejsce. Obejrzałem się za siebie. I mnie dosłownie zamurowało. Te dwa perwersy patrzyły na mnie jak zaczarowane. Śledziły każdy, nawet najdrobniejszy ruch mojej ręki. Oczy błyszczały im zupełnie  jak u dzikich, wygłodniałych zwierząt na widok potencjalnej zdobyczy. Widziałem ich uchylone, nabrzmiałe pożądaniem usta. Oddychali, szybko nierówno. Zjechałem wzrokiem w dół. Mieli już całkowicie twarde, czerwone od napływającej krwi i gotowe do działania penisy. Z ich czubków sączyły się perłowe krople świadczące o ogromnym podnieceniu właścicieli. Zarumieniłem się i spuściłem wzrok czując jak mój członek zaczyna reagować na ten interesujący obrazek. I wtedy wpadłem na nieco ryzykowny, zważając na ich stan, pomysł. Odwróciłem się do nich przodem, spojrzałem im w pełne niezaspokojonych pragnień oczy i zacząłem z przewrotnym uśmieszkiem dotykać swojego nagiego, zaróżowionego od gorącej wody ciała. Pieściłem powolnymi, delikatnymi ruchami swoje sutki szczypiąc je i przekręcając. Zjechałem dłonią na brzuch, okrążyłem kilkakrotnie pępek i zsunąłem się na jakże wrażliwe już podbrzusze. Jęknęli przeciągle. Obydwaj. Widziałem jak ich ręce zaczynają masować sobie nawzajem przyrodzenia nie spuszczając ze mnie jednak zafascynowanych źrenic. Zrobiło mi się gorąco. Mój członek zamienił się w kawałek rozżarzonej stali. Chwyciłem go w obie dłonie i zacząłem obciągać nieśpiesznymi ruchami. Moje ciało zaczęło drżeć. Mięśnie napięły się a biodra wysunęły się do przodu na spotkanie moich zwinnych palców. Z moich warg raz po raz wydobywały się pełne rozkoszy pomruki. Zaraz też dołączyły do mnie dwa inne niższe głosy. Jeszcze tylko kilka mocnych gwałtownych ruchów i z mojego członka wydobył się długi, jasny strumień spermy. Opadłem bezsilnie na dno basenu. Zobaczyłem jak ciała moich kochanków napinają się i usłyszałem ich namiętne okrzyki spełnienia. Usiedli obok mnie przytulając się do mnie z pełnymi zadowolenia uśmiechami.
-Yuriko, byłeś jak zwykle najlepszy- wyszeptał mi do uszka Kayl wkładając mi język do środka.
- Tak śliczny, jesteś naszą muzą. Uwielbiam jak najpierw rumienisz się jak pensjonarka a potem robisz rzeczy tak perwersyjne że mnie nawet w najśmielszych snach nie przyszły by do głowy- powiedział książę muskając ustami moją wrażliwą szyję.
- Eh wy! Mieliśmy dzisiaj pracować, a nie bzykać się w wannie. Kayl czy masz te materiały dotyczące Twierdzy. Mówiłeś, że w pałacu są jakieś obrazy przedstawiające ten zamek.
- Dobra, dobra. Jeszcze tyko chwileczkę- wojownik wtulił się mocniej w mój bok i przymknął oczy. Ashlan, ten drań, zamiast mnie poprzeć zrobił dokładnie to samo. Położył mi głowę na ramieniu, mrucząc z doznawanej przyjemności objął ręką w tali i oddał się słodkiemu lenistwu. Nie miałem innego wyjścia jak tylko dołączyć do nich. I tak niczego nie byłem  w stanie sam zrobić.
…………………………………………………………………………………………………………………..
Późnym popołudniem w końcu wygramoliliśmy się z łóżka i wróciliśmy do swojego apartamentu. Kayl dotrzymał słowa i właśnie przeglądaliśmy materiały i zapiski dotyczące Twierdzy Szkarłatnego Mroku jak ją nazywają. Problem w tym że wszystkie wzmianki dotyczyły tak odległych czasów, że tak naprawdę mieliśmy niewiele konkretów. Reszta to domysły, mity i legendy. W skrócie historia miała się tak……
Półtora tysiąca lat temu na planecie  Sylis wznosiła się wyżej wspomniana twierdza. Zamek położony był na niewielkiej, latającej wyspie unoszącej się nad wzburzonymi wodami oceanu. Można się było do niego dostać tylko przez zwodzony  most, który pojawiał się na rozkaz aktualnego właściciela. Nikt nie zaproszony nie mógł wejść do środka. Sama twierdza nie była podobno zwykłym budynkiem. Współcześni pisali o niej jak o żywej istocie mającej swój rozum i wolną wolę. To ona wybierała sobie pana, a nie odwrotnie i wyłącznie spośród członków starożytnej rasy czarnych gwiazd. Podobno miała wiele niezwykłych właściwości. Między innymi obdarowywała swojego właściciela niezwykle potężną magią, potrafiła tworzyć bariery których nikt nie potrafił pokonać i dzięki temu przez tysiąclecia cesarstwo było bezpieczne. Żaden wróg nie mógł wkroczyć bezkarnie na jego terytorium. Wielu jednak zazdrościło rodowi Harsh-Andrum jego potęgi, władzy i bogactwa. Ludzie bali się ich i schodzili im z drogi. I mimo że byli bardzo honorowi i zawsze lojalni wobec władzy któryś z kolejnych cesarzy postanowił się ich pozbyć. Wytępili całą rodzinę mordując kobiety, dzieci, mężczyzn bez różnicy. Co którzy przez lata stali na straży pokoju i równowagi w państwie zostali potraktowani jak zwykli przestępcy. Rod nigdy się już nie odrodził. Polowania na nich trwały latami. Podobno zginęli wszyscy. Potem wielokrotnie podejmowano próby zapanowania nad twierdzą, ale nikomu to się nie udało. Most nie opadł dla nikogo. Po latach zmagań magowie doszli do wniosku, że prawdopodobnie wraz ze śmiercią wszystkich członków rodu utraciła ożywiającą ją moc.
Po zanalizowania tego wszystkiego postanowiliśmy zobaczyć obrazy przedstawiające sławny zamek. Kayl posłużył nam za przewodnika. Kiedy stanęliśmy przed jednym z portretów przedstawiającymi legendarny pałac doznałem wstrząsu. Pobladłem i osunąłem się na pierwszy lepszy fotel. Przed oczyma zaczęły migać mi dawno zapomniane wydarzenia z przeszłości……

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz