piątek, 11 maja 2012

Rozdział 9

Wysoko w górach stała świątynia bogini snów Sellene. W mieszczącej się w podziemiach sekretnej owalnej komnacie zebrały się wszystkie kapłanki. Dzisiaj były urodziny ich założycielki i słynnej na cały Sheridan wieszczki Inlam .Stały więc w kręgu wokół jej posągu, który był znanym artefaktem. Przepowiadał czasami przyszłość, ale mówił takimi zagadkami że ciężko było go zrozumieć. Ostatnio przychodziło tutaj niewielu wiernych. Z takich skromnych datków ciężko było utrzymać ten ogromny budynek. Miały nadzieję na niewielką radę od swojej prekursorki. Były tutaj już od kilku godzin i nic nie wskazywało że otrzymają jakąś pomoc. Wtem posąg zaczął lekko lśnić jasną poświatą. Jakby z powietrza zaczęła ich dobiegać cicha melodia, która po chwili zmieniła się w pieśń.

Płacz zielona różo Sheridanu
Po latach mroku, epokach szarości
Nastał czas wyboru
Wzeszły dwa księżyce
Pomiędzy nimi świeci jasno czarna gwiazda
Ona przyniesie złoty wiek temu,
 Który otworzy dla niej swoją duszę.
Ciemność staje się jasnością,
A jasność ciemnością.
Niełatwo zdobyć zranione serce.
Nic nie jest takie jak się wydaje,
Łatwo się pomylić.
Wzeszły dwa księżyce
Pomiędzy nimi świeci jasno czarna gwiazda.


Poświata zgasła, posąg umilkł. Kobiety popatrzyły po sobie przestraszone. Czuły, że to co usłyszały dotyczy całego cesarstwa w którym ostatnio źle się dzieje. Muszą skontaktować się z Akademią. Może któryś z tamtejszych uczonych odszyfruje tą przepowiednię. One też mogą pomóc, znają starą legendę o czarnych gwiazdach.

……………………………………………………………………………………………………………………………………………
Wlokłem się korytarzem wpatrzony smętnie w sztywne, wyprostowane plecy swojego towarzysza. Mężczyzna szedł szybkim krokiem nie odzywając się ani słowem, zupełnie mnie ignorując . Dwie godziny wcześniej służący oznajmił,  że nasze rzeczy zostały już przeniesione do nowych kwater. Przy czym zapytał czy mamy jakieś wymagania dotyczące  sypialni. Ashlan pokręcił przecząco głową natomiast ja wypaliłem.
- Wszystko w moim pokoju ma być z naturalnych materiałów-a zobaczywszy ogromnie zdziwione spojrzenie obu mężczyzn powiedział-No co, mam no tą, jak się to nazywa? Ee- alergię. Nie chcecie chyba bym się rozchorował?
Książę zmierzył mnie zimnym spojrzeniem i pogardliwie wykrzywił usta.
-No tak można się było tego po tobie spodziewać. Nie dość, że tchórzliwy, to jeszcze chorowity i rozpuszczony jak dziewczyna. Myślę, że długo tu nie wytrzymasz .Nie mam pojęcia co sobie myśleli mistrzowie przydzielając mi kogoś takiego. Jesteś chodzącą katastrofą.
Po takim wstępie odechciało mi się wszystkiego .Gdzie mój cichy, ciepły pokoik? Zerel na pewno zjadł już kolację i gra w karty z przyjaciółmi. Paszczule śpiewają jakiś nowy przebój z radia. Ja chcę do domu!! Muszę to jakoś odkręcić.
Okazało się że nasza kwatera składa się z dwóch sypialnia saloniku i wspólnej łazienki. Nie jest źle. Przynajmniej będę miał własny kąt. Jeśli dostosowali się do mojej prośby urządzę sobie miłe gniazdko po swojemu. I nie ma szans by ktoś niepowołany zakłócił mój sen.
Muszę przyznać, że służba się postarała. Dostałem dokładnie to czego chciałem. Pokój był duży z dwoma ogromnymi oknami. Podłoga zrobiona z drewnianych paneli, kamienna ściana z kominkiem. Trzy pozostałe i sufit pomalowane na biało, żadnych mebli. Teraz mogę zacząć działać! Pracowałem w pocie czoła do wieczora. Zapomniałem nawet o kolacji. Nareszcie koniec. Stanąłem w drzwiach i popatrzyłem na efekty moich działań.
Pod oknem stało spore drewniane łoże. Stojące w czterech narożnikach kolumny były małymi drzewkami, których korzenie wrastały w podłogę, niższe gałęzie stanowiły ramę na której leżał materac i popielata jedwabna pościel, natomiast wyższe konary i liście splatały się ze sobą tworząc piękny żywozielony baldachim. Przed kamiennym dużym kominkiem leżał puszysty, wełniany, szmaragdowy dywan wyglądający z daleka jak wiosenna łąka. W rogu nieopodal stał mały, okrągły stoliczek i dwa wygodne, głębokie fotele. Pod ścianą naprzeciwko widać było trzydrzwiową szafę z lustrem oraz wyrastające z podłogi wykonane podobnie jak łóżko biurko i niewielkie krzesełko. Pokój był oświetlony miękkim, przytłumionym światłem. Emanowały nim niewielkie, ciemnoniebieskie grzyby wyrastające wprost ze ściany.
-Tak, oto lokum dziecka natury-pomyślałem- Ciekawe jak urządził się ten zadzierający nosa elf? Na pewno ma wszystko z najwyższej półki. A wszystko wykonane rękami podbitych ludów. Tak, ci siewcy pokoju w  kosmosie ( oczywiście, że mieczem i ogniem, a coście sobie myśleli) wiedzą co dobre. Może by tak zajrzeć co robi? Lepiej nie, jeszcze oberwę jakimś zaklęciem. Wykąpię się i pójdę spać.
Po półgodzinie siedziałem już na dywanie przed kominkiem z ogromną poduchą za plecami. Miałem na sobie same spodnie od piżamy. Lekko jeszcze wilgotne włosy suszyły się w  cieple z płonących głowni. Podżerałem z miseczki słodkie, dojrzałe truskawki a płynący z nich sok ściekał mi po brodzie i kapał na klatkę. Wiem, że to brzydko tak jeść, ale tak najlepiej smakuje. Wziąłem do ręki ,, Mity i legendy Sheridanu,, i już po chwili zapomniałem o całym świecie. Zrobiło mi się zimno. Poczułem na ramieniu chłodny powiew. Odwróciłem się w kierunki drzwi i..
-Ty mały, leniwy skunksie- wydarł się mój milusiński książę- Ty sobie tu żresz, a ja cię szukam po całym zamku! Dlaczego do cholery nie było cię na kolacji? Mamy do omówienia wiele ważnych spraw-pienił się dalej. W tym momencie podniósł głowę i spojrzał na mnie. Jego oczy pobiegły od prześwietlonych blaskiem kominka włosów, poprzez poplamione sokiem usta, wzdłuż lepkiej, czerwonej stróżki, aż do różowego sutka gdzie kończyła swój bieg. Widziałem jak końcem języka zwilża sobie usta i zrobiło mi się gorąco. W dziecinnym geście zawstydzenia zasłoniłem się poduszką.
-A ty co, mama nie nauczyła cię pukać? -wydusiłem przytłumionym głosem
W tym momencie zamrugał, jakby się ocknął z zamyślenia. Jego czy nabrały znowu zimnego szyderczego wyrazu.
-Ubieraj się natychmiast i marsz do salonu!  I nie musisz się zasłaniać tą poduszką. Nawet przez rękawicę nie tknąłbym czegoś takiego- rzucił mi pełne pogardy spojrzenie i wyszedł.
Poczułem się jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Jak ja z nim wytrzymam pięć lat. To niemożliwe. Ubrałem górę od piżamy, włożyłem puchaty granatowy szlafrok i podążyłem za swoim oprawcą.
Ashlan długo ględził o zasadach panujących między towarzyszami. Po godzinie oczy zaczęły mi się same zamykać. Ziewnąłem kilkakrotnie raz po raz. Widziałem jak jego szczęki zaciskają się coraz bardziej z tłumionej złości, a oczy zaczynają sypać iskry. Trzeba przyznać, że bardzo się starał zachować spokój. Obraz przed moimi oczami stawał się coraz bardziej zamglony. A kolana księcia zaczęły wyglądać coraz bardziej ciepło i przytulnie. Moja głowa przechylała się w kierunku Ashlana jak przyciągana niewidzialnym sznureczkiem. Szczerze mówiąc nic więcej nie pamiętam……
Mężczyzna siedział nieruchomo patrząc w ogień kominka. Starał się jak najlepiej wykonać swoje zadanie. Musi wtłoczyć w głowę tego tłumoka podstawowe wiadomości zanim spowoduje poważne problemy. Dostrzegł. że chłopak strasznie się nudzi słuchając jego wywodów. Zamiast skupić uwagę gapił się na niego baranim wzrokiem. Myśli same pobiegły swoim torem.
- O bogini co ja mam z nim zrobić, jest naprawdę niepoprawny. Zupełnie nienauczony dyscypliny. Kompletny nieuk. To co on usiłuje mu wytłumaczyć sam dawno powinien wiedzieć. Jak to się stało, że to rozbrykane kocię zostało moim towarzyszem? Bogowie chyba chcieli za coś go ukarać. W dodatku żadnej ogłady, gdzie on się wychował na ulicy? Czuję, że będę musiał nieraz się za niego wstydzić. Zrobiło się jakoś ciepło i przyjemnie. Coś miękkiego otuliło moje uda. Co on na boga robi, jest tak cicho?- odwrócił głowę w stronę chłopca. Popatrzył z niedowierzaniem. Na jego kolanach leżał sobie spokojnie Yuriko cicho posapując. Spał w najlepsze. Drobna buzia była taka delikatna i spokojna. Długie rzęsy rzucały cienie na zarumienione policzki. Różowe usta uśmiechały się przez sen psotnie. A splątana grzywa czarnych włosów okrywała moje nogi jedwabistym kocykiem. Wyglądał tak słodko.
- O czym ja myślę do cholery! Powinienem go natychmiast zrzucić na ziemię. Co za brak szacunku! To ja tu wypruwam sobie żyły, tracę swój cenny czas a on sobie smacznie chrapie. Muszę od jutra zabrać się za wychowanie tego łobuza. Jak ja go przedstawię innym wojownikom. Tyle lat czekałem na kogoś wyjątkowego. A tu takie COŚ. Zabiją mnie śmiechem jak go zobaczą. Muszę się wyspać, żeby przynajmniej dobrze wyglądać. Już nic mnie nie uratuje. Moja ciężko zapracowana reputacja zimnego, perfekcyjnego arystokraty legnie w gruzach. Co takiego jest w tym chłopaku, że jednym spojrzeniem potrafi mnie wyprowadzić z równowagi? Do tej pory doskonale panowałem nad swoimi emocjami. Uczono mnie tego od dziecka. Doszedłem w tym do ogromnej wprawy. Nikt do tej pory nie umiał przebić mojej lodowej maski. A tu taki wstyd. Wybuchnąłem przed mistrzami gniewem jak jakiś smarkacz.

1 komentarz: